Co czytamy w długie zimowe wieczory?
Skoro o Tosi mowa, to jak wiadomo, w jej przypadku nie można ograniczyć czytania do wieczorów, jeśli tylko mamy wolny dzień, poświęcamy książkom każdą wolną chwilę. Dla mnie książki to nie tylko pasja, ale i zawód, wyuczony (uwieńczony tytułem magistra) i, po części, wykonywany.
Od jakiegoś czasu piszę recenzje dla portalu Qlturka, dzięki temu mam jeszcze większy, niż do tej pory dostęp do nowości literackich przeznaczonych dla najmłodszych. Przyznam się szczerze, że o niektórych książkach nie wiedziałam. I to był ogromny błąd!!! Czas, więc na małe sugestie, co kupić dzieciom. Część z książek, które podesłała mi Qlturka, część z własnych zakupów i wyborów.
Na pierwszy ogień smoki i potwory:)
Polecam dzieciom, które nie boją się niczego i tym, w których wszystko wzbudza lęk. Powiem szczerze - pierwsze zetknięcie z książką Potrzebuję mojego potwora wzbudziło we mnie mieszane uczucia i nie byłam pewna, czy powinnam czytać ją Tosi. Mała książkomaniaczka błyskawicznie rozwiała moje wątpliwości.
Drugie starcie - Hektor, czyli o tym, że inny nie jest gorszy
Spodobała mi się od pierwszego wejrzenia, a i Tosia szybko polubiła przesympatycznego hipopotama w paski. Mądra historia z przesłaniem i morałem.
A na deser - absolutna miłość, fascynacja, zachwyt... Książki o Gruffalo poznałam w wersji angielskiej, spodobały mi się, ale nie na tyle, żeby je kupić. Teraz, kiedy w moje ręce trafia historia tego przesympatycznego stwora i jego dziecka w tłumaczeniu Michała Rusinka nie mogłam przestać się zachwycać. I zachwycam się do dziś. Tosia obie historie zna już na pamięć, cytuje chętnie i przy każdej okazji. W czasie Świąt spotkała nas bardzo miła niespodzianka, bo okazało się, że o na podstawie obu książek powstały filmy i udało nam się je obejrzeć.
Od kilku dni jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami książki Miejsce na Miotle. W tym przypadku do zakupu zachęciły nas nazwiska duetu, który stworzył Gruffalo.
Oprócz wymienionych tutaj książek na tapecie niezmiennie są przygody lokomotywy Tomka, Kici Koci i Świnki Peppy.
Cieszę się, że moje dziecko lubi książki. Nie chcę w żaden sposób krytykować rodziców, którzy po przetestowaniu różnych aktywności postawili na klocki albo ciastolinę. Każdy lubi coś innego, wielu dorosłych nie czyta w ogóle i żyją. Smucą mnie jednak historie, którymi dzielą się znajomi rodzice, z których dowiaduję się, że ich dzieci niewiele starsze, a nawet trochę młodsze od Tosi spędzają całe popołudnia z tabletem w ręce. Widzę, jak książki (ale i bajki oglądane w telewizji) pobudzają wyobraźnię mojego dziecka, jakie dzięki temu potrafi wymyślić zabawy, w które wciąga swoich rówieśników. Słyszę codziennie, jak wiele słów poznała dzięki czytaniu, jak ładnie i poprawnie składa zdania.
Ale nie lubi rysować, cóż... Nie musi umieć i lubić wszystkiego, prawda?!
Na pierwszy ogień smoki i potwory:)
Polecam dzieciom, które nie boją się niczego i tym, w których wszystko wzbudza lęk. Powiem szczerze - pierwsze zetknięcie z książką Potrzebuję mojego potwora wzbudziło we mnie mieszane uczucia i nie byłam pewna, czy powinnam czytać ją Tosi. Mała książkomaniaczka błyskawicznie rozwiała moje wątpliwości.
Drugie starcie - Hektor, czyli o tym, że inny nie jest gorszy
Spodobała mi się od pierwszego wejrzenia, a i Tosia szybko polubiła przesympatycznego hipopotama w paski. Mądra historia z przesłaniem i morałem.
A na deser - absolutna miłość, fascynacja, zachwyt... Książki o Gruffalo poznałam w wersji angielskiej, spodobały mi się, ale nie na tyle, żeby je kupić. Teraz, kiedy w moje ręce trafia historia tego przesympatycznego stwora i jego dziecka w tłumaczeniu Michała Rusinka nie mogłam przestać się zachwycać. I zachwycam się do dziś. Tosia obie historie zna już na pamięć, cytuje chętnie i przy każdej okazji. W czasie Świąt spotkała nas bardzo miła niespodzianka, bo okazało się, że o na podstawie obu książek powstały filmy i udało nam się je obejrzeć.
Od kilku dni jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami książki Miejsce na Miotle. W tym przypadku do zakupu zachęciły nas nazwiska duetu, który stworzył Gruffalo.
Oprócz wymienionych tutaj książek na tapecie niezmiennie są przygody lokomotywy Tomka, Kici Koci i Świnki Peppy.
Cieszę się, że moje dziecko lubi książki. Nie chcę w żaden sposób krytykować rodziców, którzy po przetestowaniu różnych aktywności postawili na klocki albo ciastolinę. Każdy lubi coś innego, wielu dorosłych nie czyta w ogóle i żyją. Smucą mnie jednak historie, którymi dzielą się znajomi rodzice, z których dowiaduję się, że ich dzieci niewiele starsze, a nawet trochę młodsze od Tosi spędzają całe popołudnia z tabletem w ręce. Widzę, jak książki (ale i bajki oglądane w telewizji) pobudzają wyobraźnię mojego dziecka, jakie dzięki temu potrafi wymyślić zabawy, w które wciąga swoich rówieśników. Słyszę codziennie, jak wiele słów poznała dzięki czytaniu, jak ładnie i poprawnie składa zdania.
Ale nie lubi rysować, cóż... Nie musi umieć i lubić wszystkiego, prawda?!
Komentarze
Prześlij komentarz