Zapraszasz nas do siebie? Uprzedź, jeśli jesteś chory...

Wczoraj mieliśmy mieć gości. Małżeństwo z dzieckiem w wieku Tosi. Umawialiśmy się od dłuższego czasu i zawsze coś stawało nam na przeszkodzie. Tym razem odwołaliśmy wizytę z powodu mojej choroby.

Nie chcę, żeby ktoś po wizycie u nas musiał spędzać tydzień w domu z chorym dzieckiem. Nam zdarzało się czasem po przekroczeniu progu czyjegoś domu spotykać pociechę gospodarzy ze smarkami po pas albo w trakcie kuracji antybiotykiem, trafiały się maluchy z biegunką i wymiotami... Nieodpowiedzialni rodzice? Tak, najczęściej mamy, które same siedzą w domu i nie stają w poniedziałkowy poranek przed dylematem: puścić, czy nie do przedszkola?! 
W sobotę też stałam przed dylematem, dzwonić - nie dzwonić? Może rano obudzę się zdrowsza.W końcu zadzwoniłam i odwołałam spotkanie, po pierwsze dlatego że nie miałam siły na bieganie z talerzykami, po drugie - nie chciałam zarazić gości, tych dorosłych i tych małoletnich. Oczywiście w niedzielę byłam już w nieco lepszym stanie, nie miałam gorączki i powoli wracały mi siły, ale równie dobrze mogło być inaczej. Panikara ze mnie? Być może. Ale odwołując wczorajszą wizytę chciałam oszczędzić nerwów sobie i gościom. Ja nie lubię ukrywanych katarów i kuracji antybiotykami, które ujawniają się dopiero po naszym przybyciu, więc nie funduję tego innym.

Szanuję moich gości, martwię się zdrowiem ich dzieci, nie chcę ich narażać na atak zarazków grasujących w naszym domu. Podobnie sytuacja ma się z przedszkolem, coraz bardziej się uodparniam i czasem wysyłam Tosię do przedszkola z katarem albo niewielkim kaszlem. Jeśli ma przy tym dobry humor, nie jest ospała albo osłabiona, idzie do przedszkola, choć wtedy uprzedzam opiekunki, że obudziła się zakatarzona (najczęściej ten katar mija po kilku godzinach i z przedszkola wychodzi już bez chusteczek) i w razie pogorszenia jej samopoczucia mają nas powiadomić. Na razie nigdy nie dzwoniły, ale ten pierwszy raz może kiedyś nastąpić. Ostatnio czytałam artykuł, który dotyczył przeziębionych maluchów w przedszkolach. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że katar to nie choroba i dziecko może z katarem do przedszkola chodzić, ale zainteresował mnie jeden z komentarzy, w którym jedna z mam napisała, że nie wysyła kaszlących i smarkających dzieci do przedszkola, bo ona sama nie chciałaby być zmuszana do pracy albo zabawy, kiedy źle się czuje. Coś w tym jest. Sama zmagam się z niemal całorocznym katarem i są dni, w których najchętniej nie wychodziłabym z domu, tylko obłożyła się chusteczkami i dochodziła do siebie.
Każdy robi jak chce i sam odpowiada za swoje dziecko. Po części rozumiem rodziców, którzy nie mogą wziąć dnia wolnego i wysyłają chorego malucha do przedszkola. Nie mieli wyjścia, musieli... Jednak rodziców, którzy z naprawdę chorym dzieckiem przyjmują gości albo odwiedzają zaprzyjaźnionych rodziców, zrozumieć nie potrafię. Sobota, niedziela to czas na odpoczynek, nic nas nie goni, nikt nas nie rozlicza z każdej minuty. Wychorujmy się w domu i potem, już zdrowi, gnajmy na spotkania, przyjmujmy gości. Cieszmy się tym czasem, który spędzamy w szerszym gronie, niech dzieci bawią się ze sobą bez psikania, kasłania i smarkania!

Komentarze

  1. Gdy moja córcia była jeszcze malutka, to bardzo drżałam o Jej zdrowie. Byłam wściekła, jak odwiedzali nas z chorymi dziećmi lub po prostu dorośli sami byli przeziębieni. Tekst 'on już nie zaraża' szumiał mi do wieczora... Po kilku takich odwiedzinach widziałam, że Maja nie łapie chorób od innych, więc trochę odpuściłam.
    Teraz nie zaakceptowałabym dziecka na antybiotyku, czy z gilami po pas. Jednak jak przychodzą z lekko podziębionymi, to liczę na Mai odporność, która mam nadzieję w taki sposób też się wzmacnia.
    Jeśli chodzi o mnie, to rzeczywiście uprzedzam, czy nikt nie ma nic na przeciwko, że Maja lub my jesteśmy przeziębieni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem tego zdania. Z chorym dzieckiem nigdzie nie idę, i też ewentualnych gości pytam czy zdrowi;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama tydzien temu odwołałam spotkanie z tego powodu, dla mnie to...normalne, takie naturalne, że w takich sytuacjach nie odwiedzam nikogo i nie chcialabym aby ktos przyszedl do mnie w gosci chorych lub z chorym dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. No my też odwołuje my wizyty gdy my albo mały chory. Ale zdarzyło mi się, poprosić znajomych by nie przychodzili i przykro mi było że sami nie pomyśleli, że odwiedzanie 2 miesięcznego dziecka mając zapalenie gardła jest trochę nie ok. Może poczuli się obrażeni, ale halo jestem matką i to normalne że bronię dziecka. Mam wrażenie czasem, że ludzie totalnie nie myślą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak powinno być. Wiadomo, ze dziecko szybko może coś złapać, należy odpowiedzialne do tego podchodzić. Sama odwołuje wizyty, jeśli Zosia coś załapie, nawet jeśli to jest katarek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje dziecko od człowieka ze zwykłym katarem lub kaszlem...łapie katar ropny. Później miesiąc na antybiotyku i sterydach spędzamy. Niestety ludzie potrafili zatajać, że są chorzy a później się do tego przyznawać i jeszcze sie obrażać jak poprosiłam o informowanie o tym, że ktoś jest chory...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, oby Wasi znajomi porzucili swoje niezbyt rozsądne zwyczaje.

      Usuń
  7. Mój Filip nie łapie od nikogo kataru, a mimo tego nie chodzimy do chorych na wizyty i sami chorzy nie wychodzimy z domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna przyjemność z przyjmowanie gości lub odwiedzania kogoś w czasie choroby.

      Usuń
  8. Super podejście :) Mam takie samo i chociaż czasem mi żal, bo tyle czekałam itp, to jednak zdrowie mojego dziecka i tamtego również, jest ważniejsze. Oby więcej takich mam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. czasami tak trudno odwołać spotkanie, zwłaszcza jeśli dzieci bardzo ale to bardzo się nastawiały, oczekiwały, ale takie życie, lepiej tak niż kogoś narażać na zachorowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w okresie jesienno-zimowym nie mówię Tosi o wyjeździe lub wizycie gości do ostatniej chwili. W ten sposób oszczędzam jej rozczarowania na wypadek ewentualnej choroby.

      Usuń
  10. Zgadzam się - nie ma co roznosić zarazków. Myślę, że do przedszkola też nie powinno się puszczać chorego dziecka. Wiem, że to problem załatwić mu opiekę, ale nazajutrz kilkoro innych rodziców "dzięki" nam ma ten problem:/ Trudno wziąć czasem zwolnienie, ale...pogubiliśmy priorytety, chore dziecko to mama, tata czy babcia w domu. No, ostatecznie niania.

    OdpowiedzUsuń
  11. zgadzam się w zupełności z notką, nienawidzę gdy ktoś przyjeżdża do nas zakatarzony czy chory, bo ja tak nie robię i tego wymagam wobec innych.. totalna zgroza była, gdy szwagier przyjechał z ulubionym pierwszy raz zobaczyć młodego - katar i mega kaszel, a gdy ich zgromiłam wściekłym wzrokiem, odpowiedzieli, że nie chcieli odwoływać wizyty - masakra! niestety wszyscy się później wyłożyliśmy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpis choć 7 lat temu wstawiony to chciałabym coś dodać od siebie.
      Również dokładnie tak samo uważam , ja nigdy z chorym dzieckiem nie chodzę w goście a jak ktoś chce przyjechać to na wstępie informuję o chorobie. Niestety moje rodzeństwo nie podziela mojego podejscia a tym bardziej w święta czy jakieś uroczystości. Bo jak to w świeta będą siedzieć w domu i męczyć się z dziecmi? Jedźmy w goście z chorymy dziecmi i jak coś idźmy w zaparte że są zdrowi. A Ty się denerwuj czy Twoje dzieci znowu coś od nich nie złapią :/
      urodziny ich dzieci? Zawsze na miejscu okazuje się że są chore ale nie powiadomia nas o tym bo przecież tor juz kupionu. Od ostatnich urodzin i antybiotyku po nich u naszego dziecka postanowiłam zrezygnować z wizyt u nich w urodziny ich dzieci.. Eh..

      Usuń
  12. Szukałam porady bo juz sama nie wiem czy za dużo wymagam i przesadzam …. Odwiedzamy rodzine męża juz 3 raz z nasza 2latka; zaznaczam ze w jego rodzinie jest dużo dzieci starszych id niej ; pytamy przed podróżą czy wszyscy zdrowi ; Oh tak zdrowi… po czym na miejscu sie okazuje , ten smarka, ten kicha, ten kaszle, ten wyglada jakby miał bostonke…. I oczywiście za pare dni nasza tez; gorączka itp. Jestem zdziwiona, ze jest takie ogromne lekceważenie czyjegoś zdrowia…nie wiem co robić; mowię do męża, ze ja z córka juz tu nie przylece! Trudno.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz