Środowe recenzje: Poznajcie Klifkę!

Dziś kolejna książka, którą kupiliśmy na poznańskich Targach Książki. Rzuciła mi się w oczy już w piątek, kiedy byłam tam sama i chciałam ją od razu kupić i podarować jej jako prezent od zająca. W ostatniej chwili powstrzymałam się i odeszłam od stoiska postanawiając, że opowiem Tosi o tej książce i niech sama zdecyduje, że chce ją kupić. A byłam pewna, że będzie chciała mieć ją jak najszybciej. Dlaczego?

Przede wszystkim to pięknie wydana książka z wspaniale opowiedzianą historią i niebanalnymi ilustracjami. Poza tym tematyka idealnie wpasowuje się w zainteresowania Tosi, którą rozczulają małe zwierzęta. Tutaj mamy historię małej foczki, która mimo ostrzeżeń mamy wypłynęła za daleko i zgubiła się. Foczka nie mogła odnaleźć drogi do domu, wyczerpane i ranne zwierzę odnalazł na brzegu morza czarny, kudłaty pies. Pies ma właściciela, który mimo bardzo młodego wieku doskonale wie, co powinien zrobić. Wzywa pomoc i ratuje foczkę z opresji. Zwierzątko trafia do fokarium, najpierw przebywa sama w jakimś dziwnym, małym miejscu, a po kilku dniach zostaje wpuszczona do dużego basenu, w którym pływają dwie inne foki. Szybko rodzi się między nimi przyjaźń, Balbina i Rowek tłumaczą foczce, co ją czeka, jak wygląda życie w fokarium oraz co może się stać, jeśli wróci do morza (choć dwie starsze foki uważają, że maleństwo już nigdy do morza nie wróci). Pobyt w fokarium to nie tylko rozmowy z innymi zwierzętami, ale również (albo przede wszystkim) czas leczenia, bo foczka ma ranę na głowie. To dla niej również czas odkrywania siebie, już pierwszego dnia pobytu w dużym basenie, zostaje zapytana przez współtowarzyszy o imię. A ona imienia nie ma, do tej pory mama nazywała ją po prostu córeczką. W końcu imię wybiera dla niej Ivan, chłopiec, który znalazł ją na plaży, a teraz regularnie odwiedza ją w fokarium. Proponuje, żeby od tej chwili nazywać ją Klifką. Dlaczego? Ponieważ fokę znaleziono właśnie przy klifie. Zwierzątko szybko dochodzi do siebie i zostaje wypuszczone do morza. Od innych fok pływających w Bałtyku odróżnia ją podłużna blizna na głowie i nadajnik, który ma przyczepiony do grzbietu. Dzięki niemu można śledzić dokąd płynie. A płynie daleko, bo chce odnaleźć mamę, znajduje jednak nowego przyjaciela, Bolka. Czy Bolek pomoże jej odnaleźć mamę, za którą tak tęskni? A może wpędzi ją w jeszcze większe kłopoty? I, czy Klifka jeszcze kiedyś spotka czarnego, kudłatego psa i jego właściciela, którzy uratowali jej focze życie? Jeśli chcecie poznać dalsze losy małej i odważnej foczki, koniecznie zajrzyjcie do książki Barbary Gawryluk!

Klifka. Opowieść o foczce, która szukała mamy imponuje swoją mądrością, bo choć jest to opowieść o foczce, to bardzo łatwo przenieść jej przeżycia na grunt dziecięcych doświadczeń. Ile razy mówiliśmy naszym dzieciom, żeby nie oddalały się od nas w parku albo w centrum handlowym? Z tej książki dowiedzą się dlaczego nie powinny tego robić i jakie mogą być konsekwencje takiego zachowania. Klifka to również historia pięknej, ale bardzo nietypowej przyjaźni między fokami, między foką a psem oraz foką i człowiekiem. Nie brakuje w tej książce poważnych, często smutnych wydarzeń, ale autorka zadbała również o warstwę humorystyczną. W pamięć zapadają również piękne, kolorowe ilustracje Iwony Całej. Polecam mniejszym i większym miłośnikom zwierząt! I wszystkim tym, którzy kochają morze, w tej książce słychać szum fal!

Oprócz Klifki nakładem Wydawnictwa Literatura ukazały się dwie inne książki, które podobnie, jak opowieść o rannej foczce opierają się na prawdziwych wydarzeniach, to Dżok (historia niezwykle wiernego psa, który czekał w Krakowie na swojego zmarłego właściciela, a teraz jak symbol psiej wierności ma w Krakowie nawet własny pomnik!) oraz Baltic (przypominający wydarzenia, którymi żyła cała Polska – historię psa, który płynął na krze w stronę Bałtyku). Koniecznie musimy do nich zajrzeć!
 
 
 
 


 Klifka. Opowieść o foczce, która szukała mamy
Barbara Gawryluk
Ilustracje Iwona Cała

Komentarze