Czego chcesz nauczyć swoje dzieci?
Chciałbym, żeby Tosia była mądra, żeby potrafiła pomagać, dzielić się z innymi, żeby potrafiła poświęcić im swój wolny czas, swoją uwagę. Chciałabym, żeby otoczenie uznawało ją za osobę dobrze wychowaną, dlatego staramy się dawać jej dobry przykład.
Każdego ranka po wejściu do przedszkola spotykamy innych rodziców i ich dzieci, każdemu z nich mówię: "Dzień dobry", a Tosia naśladując mnie mówi to samo. Niestety, wielu z nich nie odpowiada. Pewnie spieszą się do pracy, w głowie planują już cały dzień, spotkania, rozmowy z szefem. Poganiają dzieci, szybko przebierają i biegną dalej. Jednak tym swoim zachowaniem, ignorowaniem otoczenia, dają im przykład i przyzwolenie na podobne zachowanie. Na szczęście nie robią tak wszyscy, bo są również rodzice mimo tak wczesnej pory uśmiechnięci i cierpliwi, którzy w tym porannym pośpiechu potrafią znaleźć dwie sekundy na powiedzenie dzień dobry, na przytrzymanie drzwi albo otwarcie furtki prowadzącej na przedszkolny plac zabaw.
Przedszkole to jednak, kolokwialnie mówiąc, mały pikuś przy tym, co dzieje się na balecie. Przychodzimy na zajęcia tak, jak nam się uda. Raz dziesięć minut wcześniej, innym razem minutę przed rozpoczęciem zajęć. Korytarz, w którym znajduje się szatnia jest naprawdę maleńki, trudno więc nie zauważyć nowej osoby, która wchodzi do budynku. Wchodzimy i mówimy: "Dzień dobry" i słyszymy odpowiedź jedynie instruktorki (o ile stoi w drzwiach do sali, bo czasem jest już w środku), żadna z matek (bo te najczęściej przyprowadzają dzieci nie odpowiada). Tak samo było w ostatnią środę, wchodzimy, w środku dwie mamy z dziećmi i instruktorka, która jako jedyna odpowiedziała na nasze przywitanie. Przyzwyczajona nie przejęłam się tym specjalnie, pomogłam Tosi się ogarnąć i stanęłam z boku czekając aż zajęcia się zaczną. Nagle weszła inna matka, która jak wynika z moich obserwacji, przyjaźni się z inną mamą, której córka również wchodzi na balet. Mamy wymieniły zdawkowe: "Cześć", nie zauważyły oczywiście, że stoją tam jeszcze inni rodzice (no, i instruktorka). W tym momencie jedna z tych mam podniosła głos i zaczęła pouczać córkę: "Nie wiesz, co się mówi?! Przywitaj się z Anią i jej mamą!" Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zastanawiałam się, skąd ma wiedzieć, skoro nawet mama z witaniem się z innymi ma problem...
Trudno mi zaakceptować tę ignorancję, nie mogę zrozumieć, dlaczego ludziom tak trudno zwrócić uwagę na innych, zdobyć się na minimum życzliwości, a przede wszystkim dać dzieciom dobry przykład. Nauczyć ich patrzeć trochę dalej, niż tylko na czubek własnego nosa. Nie chodzi przecież o to, żeby dziecko biegało po osiedlu albo centrum handlowym i witało się ze wszystkimi napotkanymi osobami, ale o to, żeby bez przypominania potrafiło powiedzieć dzień dobry, kiedy wejdzie do sklepu, żeby potrafiło podziękować ekspedientce, która poda mu kupioną właśnie zabawkę albo wyda resztę.
Mała rzecz, a od razu robi się milej i cieplej na sercu, prawda?
Komentarze
Prześlij komentarz