"Dziób w dziób"
Byliśmy w teatrze. Było wspaniale. Dziecko oznajmiło, że teatr jest lepszy od kina, bo w teatrze codziennie grają coś innego. Siedziała w fotelu z otwartą buzią albo z malującym się na tej buzi uśmiechem. Co ją tak zachwyciło? Pięć gołębi, jeden wróbel i jeden kot, czyli bohaterowie spektaklu Dziób w dziób z poznańskiego Teatru Animacji.
Staram się wybierać dla Tosi spektakle oryginalne, które jej nie znudzą, w których dużo będzie się działo, które nie zrażą jej do teatru, które ją zachwycą. Tak trafiłam na zapowiedź przedstawienia Dziób w dziób. Współczesna sztuka, młodej dramatopisarki Maliny Prześlugi, którą tak zapowiadał na swojej stronie Teatr Animacji:
Od zawsze każdym miejskim podwórkiem rządzi jakaś Banda gołębi.
Waleczne, odważne, honorowe, co chwila wznoszą dumne okrzyki: "Rządzą
gołębie, zawsze gołębie, tylko gołębie!" Przerywają tylko wtedy, gdy
ktoś sypnie bułką... Albo gdy na rewir wkroczy ich odwieczny wróg - kot.
I właśnie kot rozbił Bandę Zbigniewa: Pożarł gołębia Janusza. Nikt tego
nie widział. Nie zostały ślady. Dowodów brak. Ale gołębie nie
potrzebują dowodów, by się zemścić. Na szczęście w odpowiednim (a może
najmniej odpowiednim?) momencie na podwórko wkracza Przemek, samotny,
młody wróbel. Przemek jest dobroduszny i niewinny. Słabeusz bez własnej
Zgrai. Nigdzie nie pasuje i nie ma prawa głosu, bo przecież nie jest
gołębiem! A jednak jego dobre serce i wiara w ptaki pozwalają mu
uchronić Bandę przed katastrofą i dociec prawdy. Przemek raz na zawsze
zmieni zasady i udowodni, że warto iść przez życie razem, dziób w dziób.
Bo przecież ptak to ptak, a każdy problem da się rozwiązać pokojowo...
albo odkryć, że tak naprawdę problemu nie ma!
Premiera odbyła się 17 kwietnia 2016 r., a bilety zamawiałam na tydzień przed nią, nie wiedziałam, więc czy to przedstawienie spodoba się Tosi i, czy na pewno będzie odpowiednie dla dziecka w jej wieku. Zaryzykowałam i dobrze. zrobiłam. Tosia może i nie wyłapywała wszystkich żartów, ale niczego się nie przestraszyła, wiele zrozumiała, teraz chętnie opowiada o tym, co widziała i, co najważniejsze ani razu (w czasie przedstawienia) nie usłyszałam, że się nudzi i chce wyjść. Nie dziwię jej się, bo spektakl był piękny, ciekawy i zabawny.
Wchodząc na widownię widzimy fragmenty scenografii, rozpięty sznur z praniem, pranie oczywiście ubrudzone ptasimi odchodami, czarny mur nieco popisany kredą i stare radio (które niezwykle zachwyciło Tosię). Z tego wynika, że może być mrocznie, czarno, szaro i buro. Nic podobnego, wszystko zmienia się chwili, w której na scenę wkraczają główni bohaterowie!
Gołębie nie wyglądały jak te szare, nieco brudne ptaszyska, które każdego dnia kilka razy stają na mojej drodze (a których panicznie się boję). Były kolorowe, zabawne i wyjątkowo przyjazne (choć charakterne). Do tej zgranej bandy, dołączyć chciał przesympatyczny wróbel Przemek. Samotnik, odrzucony przez swoich, z kompleksami i wyrzutami sumienia (bo wykluwając się z jajka, wypchnął z gniazda swojego brata, tak przynajmniej opowiedziała mu mama). I właśnie ten samotny, ale rezolutny i niezwykle odważny wróbel zapragnął przyłączyć się do gołębiej bandy, która tkwiła właśnie w fazie kryzysu, a jednocześnie gotowała się do walki. Skąd ten kryzys? Ano stąd, że zniknął gołąb Janusz! Ale on nie zniknął tak po prostu, gołębia Janusza pożarł kot! Pożarł tak, że nawet kosteczki nie zostawił, nawet piórka nie wypluł. Nie ma śladów, ale jest zbrodnia. Gołębie nawet nie myślą o tym, żeby przeprowadzić jakiekolwiek śledztwo, Janusza zeżarł kot i koniec. Kot jest winny, na kocie trzeba się zemścić. Emocji i zaskakujących zwrotów akcji nie zabraknie.
Przedstawienie bawi i uczy. Bawią okrzyki wznoszone przez gołębie ("Kto nie skacze, ten nie gołąb" i "Rządzą gołębie, zawsze gołębie, tylko gołębie"), podejrzewam, że dzisiaj zna je już połowa przedszkola, bo Tosia wykrzykuje je często i chętnie, bawią piosenki rapowane przez skrzydlatych bohaterów, bawi ich wygląd. Zachwyca animowanie pacynek, zachwyca wielki czarny kot z pomarańczowymi oczami (jest naprawdę wieli, ale tylko, kiedy występuje razem z ptakami, bo w momencie spotkania ze swoją właścicielką jest malutką kicią). Doceniam również przesłanie spektaklu, podkreślanie wagi przyjaźni, działania zespołowego i unikania wyciągania pochopnych wniosków. Jeśli dodać do tego piękną scenografią, wspaniałych aktorów, cudowne lalki, otrzymujemy spektakl, który każdy powinien zobaczyć. Zobaczyć po to, żeby trochę się pośmiać, trochę się zastanowić, trochę posmucić!
Wchodząc na widownię widzimy fragmenty scenografii, rozpięty sznur z praniem, pranie oczywiście ubrudzone ptasimi odchodami, czarny mur nieco popisany kredą i stare radio (które niezwykle zachwyciło Tosię). Z tego wynika, że może być mrocznie, czarno, szaro i buro. Nic podobnego, wszystko zmienia się chwili, w której na scenę wkraczają główni bohaterowie!
Gołębie nie wyglądały jak te szare, nieco brudne ptaszyska, które każdego dnia kilka razy stają na mojej drodze (a których panicznie się boję). Były kolorowe, zabawne i wyjątkowo przyjazne (choć charakterne). Do tej zgranej bandy, dołączyć chciał przesympatyczny wróbel Przemek. Samotnik, odrzucony przez swoich, z kompleksami i wyrzutami sumienia (bo wykluwając się z jajka, wypchnął z gniazda swojego brata, tak przynajmniej opowiedziała mu mama). I właśnie ten samotny, ale rezolutny i niezwykle odważny wróbel zapragnął przyłączyć się do gołębiej bandy, która tkwiła właśnie w fazie kryzysu, a jednocześnie gotowała się do walki. Skąd ten kryzys? Ano stąd, że zniknął gołąb Janusz! Ale on nie zniknął tak po prostu, gołębia Janusza pożarł kot! Pożarł tak, że nawet kosteczki nie zostawił, nawet piórka nie wypluł. Nie ma śladów, ale jest zbrodnia. Gołębie nawet nie myślą o tym, żeby przeprowadzić jakiekolwiek śledztwo, Janusza zeżarł kot i koniec. Kot jest winny, na kocie trzeba się zemścić. Emocji i zaskakujących zwrotów akcji nie zabraknie.
Przedstawienie bawi i uczy. Bawią okrzyki wznoszone przez gołębie ("Kto nie skacze, ten nie gołąb" i "Rządzą gołębie, zawsze gołębie, tylko gołębie"), podejrzewam, że dzisiaj zna je już połowa przedszkola, bo Tosia wykrzykuje je często i chętnie, bawią piosenki rapowane przez skrzydlatych bohaterów, bawi ich wygląd. Zachwyca animowanie pacynek, zachwyca wielki czarny kot z pomarańczowymi oczami (jest naprawdę wieli, ale tylko, kiedy występuje razem z ptakami, bo w momencie spotkania ze swoją właścicielką jest malutką kicią). Doceniam również przesłanie spektaklu, podkreślanie wagi przyjaźni, działania zespołowego i unikania wyciągania pochopnych wniosków. Jeśli dodać do tego piękną scenografią, wspaniałych aktorów, cudowne lalki, otrzymujemy spektakl, który każdy powinien zobaczyć. Zobaczyć po to, żeby trochę się pośmiać, trochę się zastanowić, trochę posmucić!
Krótko mówiąc! Polecamy!
Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Animacji,
fot. Jakub Wittchen
Dziób w dziób
autor Malina Prześluga
reżyseria Ireneusz Maciejewski
scenografia Robert Romanowicz
muzyka Łukasz Pospieszalski
Obsada: Magdalena Dehr
Aleksandra Leszczyńska
Marcin Chomicki
Marcel Górnicki
Igor Fijałkowski
Artur Romański
Aleksandra Leszczyńska
Marcin Chomicki
Marcel Górnicki
Igor Fijałkowski
Artur Romański
Teatr Animacji w Poznaniu, premiera 17.04.2016 r.
Miło jest przeczytać recenzje zadowolonych widzów! Jako twórcy teatralni, z drżeniem serca podchodzimy do premier dla dzieci, bo nasz widz jest bardzo wymagający. Czujemy odpowiedzialność za kształtowanie wrażliwości młodego człowieka, dlatego cieszymy się "jak dzieci", kiedy czytamy, słyszymy pozytywne opinie o spektaklu od samych widzów, a tym bardziej od tak wytrawnych ja Wy. Pozdrawiam serdecznie - reżyser spektaklu "Dziób w dziób" - Ireneusz Maciejewski
OdpowiedzUsuń