Środowe recenzje: "Tata w sieci" (Wydawnictwo Muchomor)
Pamiętacie świąteczną reklamę jednego z producentów sprzętu elektronicznego?
Smutny chłopiec i jego pies siedzą przy choince, co prawda przystrojonej, ale na której nie świecą się lampki? W tym czasie jego mama siedzi przy stole z tabletem i pracuje, siostra w swoim robi selfie, a tata gra w grę na swoim smartfonie. Nagle chłopiec zamyka oczy, na choince zapalają się lampki i wszyscy domownicy zostawiają swoje telefony i tablety. Banał? A może bożonarodzeniowy cud? Prawda? A może podkoloryzowana rzeczywistość? Coraz częściej mam wrażenie, że niestety prawda, że w wielu domach święta mogły wyglądać podobnie.
Nowinki technologiczne zawładnęły naszym życiem i nie ma w tym nic złego, bo sama nie wyobrażam sobie teraz zaprzestania korzystania z map w moim smartfonie, kiedy jedziemy na wakacje albo gdy potrzebuję szybko potwierdzić w sieci jakąś informację. Ze wszystkiego powinniśmy jednak korzystać z umiarem. I tak, żeby nasze dzieci nie mogły poczuć się mniej ważne, niż smartfon albo tablet.Prawda jest taka, że o naszym uzależnieniu od nowych technologii mówią wszyscy i każdy wie, dlaczego nie wirtualna rzeczywistość nie powinna rządzić naszym życiem. Mówi się o tym tak wiele, że coraz częściej przechodzimy nad tym do porządku dziennego i dalej wpatrujemy się w ekran komputera.
Jest jednak książka, która sprawi, że można na wirtualny świat spojrzeć zupełnie inaczej, oczami dziecka, które czuje się odrzucone, bo tata zamiast z nim, spędza czas przed komputerem.
Tym dzieckiem jest pewien bardzo sympatyczny pingwin. Na pierwszej stronie widzimy go z piłką pod pachą. Pewnie chciałby w nią zagrać ze swoim tatą, ale nie zagra, bo jego tata w rękach trzyma komputer. Wpatruje się w jego ekran przez cały dzień. Rano, przy rodzinnym śniadaniu, czyta internetową gazetę, sprawdza prognozę pogody. Następnie zagląda na portal społecznościowy (w świecie pingwinów zwany Icebookiem). W tym czasie mama pingwin i synek patrzą na tatę zawiedzionym wzrokiem.
Czasy, kiedy miałam prawdziwego tatę dawno minęły,
Jest jednak książka, która sprawi, że można na wirtualny świat spojrzeć zupełnie inaczej, oczami dziecka, które czuje się odrzucone, bo tata zamiast z nim, spędza czas przed komputerem.
Tym dzieckiem jest pewien bardzo sympatyczny pingwin. Na pierwszej stronie widzimy go z piłką pod pachą. Pewnie chciałby w nią zagrać ze swoim tatą, ale nie zagra, bo jego tata w rękach trzyma komputer. Wpatruje się w jego ekran przez cały dzień. Rano, przy rodzinnym śniadaniu, czyta internetową gazetę, sprawdza prognozę pogody. Następnie zagląda na portal społecznościowy (w świecie pingwinów zwany Icebookiem). W tym czasie mama pingwin i synek patrzą na tatę zawiedzionym wzrokiem.
Ostatnimi czasy między mamą i tatą panuje chłód.
Internet totalnie zawładnął jego życiem. Znajomych spotyka tylko na Icebooku (ma ich tam 523). Stamtąd czerpie wiedzę o tym, co robią, gdzie spędzają wakacje, czym się zajmują. Niestety, zupełnie nie wie, co dzieje się w jego rodzinie. Nie odpowiada na pytania dziecka, nie ogląda wieczorem filmów z żoną, nawet w nocy, kiedy śpi, śni o tabletach, smartfonach i laptopach.
Tata pingwin cały czas jest w sieci. Z tego powodu zdarza mu się zapomnieć o zabraniu z domu śniadania, a po powrocie z pracy siada, ale nie do rodzinnego obiadu, tylko do komputera. Bo o tym marzył przez cały dzień.
Czasy, kiedy miałam prawdziwego tatę dawno minęły,
Pewnego dnia dochodzi do wielkiej tragedii. Tata traci zasięg i nie może surfować w Internecie. Mama zapewnia go, że to nie jest koniec świata, że może robić coś innego, on jednak nie widzi życia poza siecią. Dlatego wyrusza na poszukiwanie zasięgu. Jaki będzie finał tej wędrówki nie zdradzę, ale tata będzie naprawdę wytrwałym poszukiwaczem sieci. A później stanie się prekursorem nowego wykorzystania komputera.
Historia pingwina uzależnionego od Internetu jest niebanalna, zabawna, a jednocześnie niesie ze sobą bardzo głębokie przesłanie. To lektura nawet bardziej dla rodziców, niż dla dzieci.
Bo Internetem, który odciąga nas od rzeczywistości może być dla nas wszystko. Telewizor, sprzątanie, praca... Sprawy, które pochłaniają nas całkowicie i wydają się najważniejsze na świecie. Ważniejsze od dzieci, od rodziny, od czasu, który można poświęcić bliskim i, który już nigdy nie wróci. Sama często łapię się na tym, że po powrocie do domu chciałabym zrobić milion rzeczy, żeby mieć wolny wieczór, ale potem przypominam sobie, że gotowanie obiadu na kolejny dzień, będzie oznaczać mniej zabawy z Tosią, a rozpoczęcie sprzątania, kiedy ona zasypia - brak wieczornych przytulanek. Dlatego dwie godziny od mojego powrotu z pracy do jej kąpieli są tylko dla nas! Chcę, żeby wspominała swoje dzieciństwo jako czas spędzony z rodzicami, a nie czas spędzany obok nich. Na tym kończę moje pedagogiczno-psychologiczne rozważania i wracam do książki. Ta niewielka książeczka zawierająca niedługą opowieść z głębokim przesłaniem, została wspaniale zilustrowana i pięknie wydana. Ilustracje są miłe dla oka, niezbyt kolorowe i doskonale pasujące do tej książki. Wpatrzony w monitor tata ma przekrwione oczy, obserwująca poczynania męża mama jest wściekła, a synek ma smutną minę. Skłaniają do refleksji w tym samym stopniu, co słowa budujące historię.
Bo Internetem, który odciąga nas od rzeczywistości może być dla nas wszystko. Telewizor, sprzątanie, praca... Sprawy, które pochłaniają nas całkowicie i wydają się najważniejsze na świecie. Ważniejsze od dzieci, od rodziny, od czasu, który można poświęcić bliskim i, który już nigdy nie wróci. Sama często łapię się na tym, że po powrocie do domu chciałabym zrobić milion rzeczy, żeby mieć wolny wieczór, ale potem przypominam sobie, że gotowanie obiadu na kolejny dzień, będzie oznaczać mniej zabawy z Tosią, a rozpoczęcie sprzątania, kiedy ona zasypia - brak wieczornych przytulanek. Dlatego dwie godziny od mojego powrotu z pracy do jej kąpieli są tylko dla nas! Chcę, żeby wspominała swoje dzieciństwo jako czas spędzony z rodzicami, a nie czas spędzany obok nich. Na tym kończę moje pedagogiczno-psychologiczne rozważania i wracam do książki. Ta niewielka książeczka zawierająca niedługą opowieść z głębokim przesłaniem, została wspaniale zilustrowana i pięknie wydana. Ilustracje są miłe dla oka, niezbyt kolorowe i doskonale pasujące do tej książki. Wpatrzony w monitor tata ma przekrwione oczy, obserwująca poczynania męża mama jest wściekła, a synek ma smutną minę. Skłaniają do refleksji w tym samym stopniu, co słowa budujące historię.
Do tej książki trzeba wracać, żeby przypominać sobie (i swoim dzieciom), co jest naprawdę ważne, że więzi rodzinne pielęgnuje się nie poprzez łącza internetowe, ale poprzez wspólnie spędzany czas! Brawo dla Muchomora za wydanie Taty w sieci!!!
Tata w sieci
Philippe de Kemmer
tłumaczenie Michał i Szymon Radziwiłłowie
Wydawnictwo Muchomor, 2016
Wiek 3+
Za książkę dziękuję
Tak, zna tę reklamę, smutna :( Książeczka fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo ciekawa.
UsuńApropos tej reklamy- melodia w tle przepiękna!!! <3
OdpowiedzUsuńTakie melancholijne te ilustracje, ale pewnie pasują do tematu.
OdpowiedzUsuńPasują doskonale.
UsuńReklamy nie widziałam ale już wiem co mój mąż dostanie w prezencie od dzieci.
OdpowiedzUsuńPolecam, jeśli tata uwielbia spędzać czas w sieci:)
UsuńFaktycznie, książka nie tylko dla dzieci, a wręcz nawet dla niektórych dorosłych, cudownie, że takie książki powstają, przypominają o najważniejszych wartościach i uczą, a może nawet ciut zawstydzają. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niektórych naprawdę zawstydzą i skłonią do refleksji.
Usuńciekawa pozycja i jak piszesz "dla rodziców" lektura obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńPowinno się o niej jak najwięcej mówić, żeby każdy tego tatę poznał.
UsuńZnam tą reklamę. Gdy leci w tv to aż ciarki mam. Piosenka w tle piękna, z resztą tak samo jak przesłanie. Książka interesująca i chyba zdecydowanie dla rodziców bardziej niż dzieci. Smutne jest to, że trzeba przypominać dorosłym ludziom, że jest coś- ktoś! ważniejszy niż sprzątanie czy komputer.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że jest to smutne... Szkoda dzieci, które czują się mniej ważne od tabletów i komputerów.
Usuń