Dla przyszłych (i obecnych także) przedszkolaków. "Nawet koza białogłowa do przedszkola pójśc gotowa" (FOLK GALERIA)
Wiecie jak powstały przedszkola? Nie? Nigdy się nad tym nie zastanawialiście? A może myślicie, że przedszkola stworzył ktoś, kto chciał pomóc rodzicom w łączeniu pracy zawodowej i obowiązków domowych? Ja tak myślałam i okazuje się, że całe życie żyłam w niewiedzy. Na szczęście są książki, a książki, jak wiadomo, są nieocenionym źródłem wiedzy o świecie!
Niewiele wiem na temat problemów z adaptacją przedszkolną. Mając siedem miesięcy Tosia poszła do żłobka i dopóki była niezbyt mobilnym niemowlakiem, było jej w zasadzie wszystko jedno. Wystarczyło, żeby ktoś ją przewinął, nakarmił, pozwolił się pobawić i zabrał na spacer. Łzy pojawiły się w okolicach drugich urodzin. Raz na kilka tygodni zdarzał jej się gorszy dzień. Kilka minut przy pożegnaniu, ale przez resztę dnia bawiła się z uśmiechem na ustach. Z adaptacją w przedszkolu również nie mieliśmy problemów, poszła do niego dwa miesiące po opuszczeniu murów żłobka. Jedno było pewne - zdążyła w tym czasie zatęsknić za stałym kontaktem z rówieśnikami. Mimo doświadczenia ze żłobkiem, chcieliśmy przygotować Tosię do mających nastąpić zmian. Niestety, wszystkie książki, które udało mi się znaleźć były tłumaczeniami, a opisywane w nich przedszkola, nie oddawały realiów rodzimych placówek. W końcu nie kupiliśmy żadnej i o przedszkolu opowiadaliśmy jej sami. Okazuje się jednak, że przez te kilka lat, które minęły od dnia przedszkolnego debiutu Tosi, trochę się w tej kwestii zmieniło.
Nawet koza białogłowa do przedszkola pójść gotowa została napisana przez twórców Przedszkola Burczybas. Już sam fakt, że książkę stworzyły osoby, które na co dzień pracują z dziećmi, widzą ich radości, ale również dostrzegają problemy, które wiążą się z adaptacją przedszkolną. Nie jest to jednak poradnik dla rodziców wypełniony zdjęciami wnętrz przedszkola, dzieci bawiących się na placu zabaw, a potem jedzą obiad i leżakują. Nic podobnego! Jest to kawał ciekawej literatury opisującej ostatnie miesiące poprzedzające przedszkolny debiut!
Głównym bohaterem opowieści jest Staś. Chłopiec spędza wakacje na wsi, u babci Lusi i dziadka Antka, ostatnie wakacje przed rozpoczęciem przygody z przedszkolem.
Bawi się świetnie, biega po łące, siedzi na sianie i pomaga opiekować się zwierzętami (a dziadkowie zwierząt mają bardzo dużo, bo w Jesionce, mieszkają (...) kozy Basia, Kasia i Alutka, gąski Krystynka i Lucynka, pieski Figa i Bąk. Jest jeszcze kogut Zygmunt i jego koleżanki kury). Chłopiec jest bardzo podekscytowany perspektywą pójścia do przedszkola, ale jednocześnie zastanawia się, jak poradzi sobie w nowym, nieznanym mu dotąd miejscu. Chciałby dowiedzieć się, co czeka go w przedszkolu. Na szczęście Staś ma starszą siostrę. Marysia chodzi do szkoły, ale kiedyś chodziła do przedszkola i brat, całkiem słusznie podejrzewa, że coś musi z tych czasów jeszcze pamiętać. Dziewczynka przedstawia przedszkole jako miejsce, w którym Staś pozna wielu nowych kolegów, z którymi będzie się świetnie bawić oraz wiele miłych pań, które nie pozwolą chłopcu ani nudzić, ani smucić. Stasia cieszy perspektywa pójścia do przedszkola, jednak gdzieś w głębi duszy odczuwa pewien niepokój. Dlatego pewnego dnia wpada na pomysł, żeby pobawić się przedszkole! W tej zabawie Marysia będzie ciocią opiekująca się dziećmi, czyli Stasiem i trzema kozami. Już pierwszego dnia przedszkolaki wybierają się na wycieczkę na łąkę, gdzie "ciocia" Marysia opowiada im o różnych zastosowaniach pokrzywy. Mówi również, co można zrobić z dziurawca oraz jak wykorzystać zerwane na łące kwiaty. Przedszkolaki uczą się również piosenki o babci (na końcu książki znajdziecie płytę z nagraniami tych piosenek), a potem, zmęczone wracają do domu na obiad. Zabawa w przedszkole bardzo się Stasiowi podoba. Ja również jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłów sympatycznego rodzeństwa. Czy ktoś z Was tłumaczył dzieciom jak wygląda przedszkole w ten sposób? A może ktoś z Was właśnie martwi się jak przygotować swoją pociechę do przekroczenia progu przedszkola? Jeśli tak, to bardzo dobrze trafiliście! Ta książka, oprócz ciekawej, wzbogaconej licznymi fotografiami opowieści, zawiera również poradnik dla rodziców. Z niego dowiedzieć się można, co warto robić, żeby pomóc dziecku oswoić lęk przed przedszkolem (ale autorzy nie zapomnieli również o lęku rodziców, którzy odczuwają niepokój przed przedszkolnym debiutem). Trochę żałuję, że trzy lata temu nie było tej książki, bo choć przedszkola się specjalnie nie obawialiśmy, pomysły autorki są tak ciekawe, że chętnie wykorzystałabym je w codziennej zabawie. '
Książka Katarzyny Kani-Stróżewskiej to ciekawa opowieść o przedszkolu, ale jednocześnie wspaniała historia wakacji na wsi. Wiele miejsca poświęciła autorka opisom zwierząt, ich zwyczajów oraz obowiązków, jakie mają ludzie je hodujący. To, co jeszcze bardzo mi się podoba w całej historii, to to, że pokazuje świat bez zabawek, główni bohaterowie nie potrzebują ich, żeby się nie nudzić.
Doskonale się bawią i ciekawie spędzają czas. Przypomina mi to czasy mojego dzieciństwa, kiedy najlepsze wakacje spędzałam o babci na wsi, tam nie było czasu na nudę, ale nie było również czasu na telewizję;) Ogromnym atutem tej książki jest również język jakim została napisane. Tego typu pozycje często trącą nadmiernym dydaktyzmem lub, jeśli są napisane językiem dzieci, są zbyt banalne. Tu wszystko zostało doskonale wyważone, książka jest zrozumiała dla dzieci i ciekawa dla rodziców. Fakt, że narratorem jest dziecko pozwala jego rówieśnikom wczuć się w tę sytuację, a rodzicom - spojrzeć na świat oczami kilkulatka. Na każdej stronie możemy zobaczyć zdjęcia dokumentujące przygody Marysi i Stasia. Na nich zobaczyć można nie tylko ich wycieczkę na łąkę, ale również moment karmienia małej kózki, kurze zebranie i dziadka Antka grającego na trąbce!
Podsumowując, polecam tę książkę przyszłym i obecnym przedszkolakom. Powiedziałabym nawet, że każde dziecko, które zostaje zapisane do przedszkola, powinno ją dostać w dniu, w którym rodzice złożyli dokumenty do wybranej placówki. Wtedy 1 września będzie dniem wyjątkowym, radosnym i szczęśliwym, a oczekiwanie na niego będzie pełne tylko pozytywnych emocji, bo, jak udowadnia Marysia, w przedszkolu nie ma się czego bać!
Czas jeszcze na rozwiązanie tajemnicy ze wstępu, czyli odpowiedź na pytanie, kto założył pierwsze przedszkole. Tutaj oddam głos bohaterom książki:
Bawi się świetnie, biega po łące, siedzi na sianie i pomaga opiekować się zwierzętami (a dziadkowie zwierząt mają bardzo dużo, bo w Jesionce, mieszkają (...) kozy Basia, Kasia i Alutka, gąski Krystynka i Lucynka, pieski Figa i Bąk. Jest jeszcze kogut Zygmunt i jego koleżanki kury). Chłopiec jest bardzo podekscytowany perspektywą pójścia do przedszkola, ale jednocześnie zastanawia się, jak poradzi sobie w nowym, nieznanym mu dotąd miejscu. Chciałby dowiedzieć się, co czeka go w przedszkolu. Na szczęście Staś ma starszą siostrę. Marysia chodzi do szkoły, ale kiedyś chodziła do przedszkola i brat, całkiem słusznie podejrzewa, że coś musi z tych czasów jeszcze pamiętać. Dziewczynka przedstawia przedszkole jako miejsce, w którym Staś pozna wielu nowych kolegów, z którymi będzie się świetnie bawić oraz wiele miłych pań, które nie pozwolą chłopcu ani nudzić, ani smucić. Stasia cieszy perspektywa pójścia do przedszkola, jednak gdzieś w głębi duszy odczuwa pewien niepokój. Dlatego pewnego dnia wpada na pomysł, żeby pobawić się przedszkole! W tej zabawie Marysia będzie ciocią opiekująca się dziećmi, czyli Stasiem i trzema kozami. Już pierwszego dnia przedszkolaki wybierają się na wycieczkę na łąkę, gdzie "ciocia" Marysia opowiada im o różnych zastosowaniach pokrzywy. Mówi również, co można zrobić z dziurawca oraz jak wykorzystać zerwane na łące kwiaty. Przedszkolaki uczą się również piosenki o babci (na końcu książki znajdziecie płytę z nagraniami tych piosenek), a potem, zmęczone wracają do domu na obiad. Zabawa w przedszkole bardzo się Stasiowi podoba. Ja również jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłów sympatycznego rodzeństwa. Czy ktoś z Was tłumaczył dzieciom jak wygląda przedszkole w ten sposób? A może ktoś z Was właśnie martwi się jak przygotować swoją pociechę do przekroczenia progu przedszkola? Jeśli tak, to bardzo dobrze trafiliście! Ta książka, oprócz ciekawej, wzbogaconej licznymi fotografiami opowieści, zawiera również poradnik dla rodziców. Z niego dowiedzieć się można, co warto robić, żeby pomóc dziecku oswoić lęk przed przedszkolem (ale autorzy nie zapomnieli również o lęku rodziców, którzy odczuwają niepokój przed przedszkolnym debiutem). Trochę żałuję, że trzy lata temu nie było tej książki, bo choć przedszkola się specjalnie nie obawialiśmy, pomysły autorki są tak ciekawe, że chętnie wykorzystałabym je w codziennej zabawie. '
Książka Katarzyny Kani-Stróżewskiej to ciekawa opowieść o przedszkolu, ale jednocześnie wspaniała historia wakacji na wsi. Wiele miejsca poświęciła autorka opisom zwierząt, ich zwyczajów oraz obowiązków, jakie mają ludzie je hodujący. To, co jeszcze bardzo mi się podoba w całej historii, to to, że pokazuje świat bez zabawek, główni bohaterowie nie potrzebują ich, żeby się nie nudzić.
Doskonale się bawią i ciekawie spędzają czas. Przypomina mi to czasy mojego dzieciństwa, kiedy najlepsze wakacje spędzałam o babci na wsi, tam nie było czasu na nudę, ale nie było również czasu na telewizję;) Ogromnym atutem tej książki jest również język jakim została napisane. Tego typu pozycje często trącą nadmiernym dydaktyzmem lub, jeśli są napisane językiem dzieci, są zbyt banalne. Tu wszystko zostało doskonale wyważone, książka jest zrozumiała dla dzieci i ciekawa dla rodziców. Fakt, że narratorem jest dziecko pozwala jego rówieśnikom wczuć się w tę sytuację, a rodzicom - spojrzeć na świat oczami kilkulatka. Na każdej stronie możemy zobaczyć zdjęcia dokumentujące przygody Marysi i Stasia. Na nich zobaczyć można nie tylko ich wycieczkę na łąkę, ale również moment karmienia małej kózki, kurze zebranie i dziadka Antka grającego na trąbce!
Podsumowując, polecam tę książkę przyszłym i obecnym przedszkolakom. Powiedziałabym nawet, że każde dziecko, które zostaje zapisane do przedszkola, powinno ją dostać w dniu, w którym rodzice złożyli dokumenty do wybranej placówki. Wtedy 1 września będzie dniem wyjątkowym, radosnym i szczęśliwym, a oczekiwanie na niego będzie pełne tylko pozytywnych emocji, bo, jak udowadnia Marysia, w przedszkolu nie ma się czego bać!
Czas jeszcze na rozwiązanie tajemnicy ze wstępu, czyli odpowiedź na pytanie, kto założył pierwsze przedszkole. Tutaj oddam głos bohaterom książki:
Dawno, dawno temu, a może wcale nie tak dawno (...) w zwykły sosnowym lesie (...)
mieszkały krasnoludki (...). Codziennie bawiły się wesoło (...).
Każdego dnia w południe wdrapywały się też na najwyższe drzewo
i podglądały, w co bawią się dzieci na świecie (...).
Ale z lasu do dzieci było bardzo daleko...
Więc najstarszy z nich, krasnoludek Czarodziej, wymyślił, że wyczaruje kolorowy domek,
który będzie nazywał się przedszkole (...).
Wszystkie krasnoludki świata wyprowadziły się więc z lasu i od tamtej pory mieszkają
w każdym przedszkolu pod podłogą.
W dzień są niewidzialne (...).
Wychodzą tylko nocą, gdy wszystkie przedszkolaki śpią smacznie w swoich domach.
Wtedy krasnale buszują, że hej.
Nawet koza białogłowa do przedszkola pójść gotowa
Katarzyna Kania-Stróżewska
Folk Galeria, 2016
Książkę możecie kupić tutaj.
Za możliwość poznania i zrecenzowania książki dziękuję jej Twórcom!
U nas też w sumie nie bylo problemu z adaptacją Izka poszła do przedszkola mając 5lat i była całkiem świadoma sytuacji! Nie mniej jednak książka przydatna i fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńI jest zupełnie inna od tych, dostępnych na rynku.
UsuńTo chyba coś w sam raz dla nas ! W tym roku Młody pewnie już zawita w przedszkolne progi - i o ile kiedyś sam mnie tam ciągnął przy okazji każdego spaceru, o tyle teraz zaczynam dostrzegać pewne wahanie ;)
OdpowiedzUsuńRozejrzyj się za nią, powinna go przekonać.
UsuńU nas już junior do 1 klasy pójdzie, do przedszkola nie chodził, od razu do zerówki, ale wbrew pozorom, nie odstaje pod względem wiedzy od rówieśników- ale to tak poza tematem, a wracając do adaptacji- myslałam że będzie gorzej ale poszedł, został i nigdy nie zapłakał nawet, choć teraz nie zawsze ma ochotę chodzić, ale to już inna historia.
OdpowiedzUsuńRodzice zawsze boją się bardziej, niż dzieci:)
UsuńFajny tytuł ;)
OdpowiedzUsuńBardzo!
UsuńBardzo ciekawa pozycja, zaciekawiła mnie niesamowicie
OdpowiedzUsuńPolecam!
Usuńo...takich ksiazek nigdy dosyc, nawet dla dzieci, ktore chodza juz do przedszkola, ale maja problemy roznego typu
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie.
UsuńSwietna tak ksiazka i bardzo o przydatna.
OdpowiedzUsuńNasz synus chetnie zostawal w przedszkolu juz od pierwszych dni.
Bardzo, doskonały prezent dla przyszłych przedszkolaków;)
Usuń