Pani magister od teatru. Książka, dzięki której zaczęłam czytać
W ostatnią sobotę odwiedziliśmy moich rodziców. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, także o tym, czy jesteśmy zadowoleni ze swojego życia. Mój tata powiedział, że jemu wszystko się udało i niczego by w swoim życiu nie zmieniał. Ja powiedziałam, że jedyne, co zrobiłabym inaczej, to na studiach nie poszła do pracy, do której poszłam. Tata z kolei stwierdził, że on doradziłby mi inne studia. Tu jednak zdecydowanie się sprzeciwiłam, bo i liceum, i studia wybrałam najlepsze, jakie mogłabym wybrać. I gdybym dziś znowu miała podejmować decyzje dotyczące dalszej edukacji, wybrałabym to samo.
Idąc do liceum wiedziałam, że na pewno pójdę na studia humanistyczne. Po czterech latach nauki wybór mógł być tylko jeden - teatrologia. A wszystko zaczęło i skończyło się od jednego dramatu. Bo tak, jak Gombrowicz swoją przygodę z pisaniem sztuk teatralnych rozpoczął od Iwony, księżniczki Burgunda, tak ja rozpoczęłam od niej przygodę z teatrem.
Gombrowicz nie jest pisarzem lekkim, łatwym i przyjemnym. Wielu absolwentów szkół średnich z przerażeniem wspomina lekturę Ferdydurkę i do twórczości tego pisarza nigdy więcej nie wróciła. Ja jednak dałam się skusić i przeczytałam wszystko. A skłoniła mnie do tego właśnie Iwona, księżniczka Burgunda. Historia głęboka i zabawna jednocześnie. Pełna nawiązań do innych utworów literackich i ukrytych sensów. Rzecz dzieje się na dworze królewskim. Wszyscy drżą, bo książę Filip nie spieszy się do żeniaczki. Nie interesują go damy dworu, z których każda poproszona przez księcia o rękę, od razu powiedziałaby tak. Jego uwagę, ku rozpaczy rodziców i przyjaciół, zwraca przedziwna milcząca panna. Zobaczył ją na spacerze i bez wahania postanowił się oświadczyć... Rodzice nie potrafią tego zaakceptować, a Filip nie chce zrezygnować ze swoich planów.
Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, bo i tak mam wrażenie, że opisując fabułę banalizuję cały dramat. A banalny on naprawdę nie jest i właśnie to sprawiło, że ten dramat stał się głównym i jedynym bohaterem mojej pracy magisterskiej. Spędziłam nad nią niemal dwa lata i do dziś jestem z niej bardzo dumna.
Po co to wszystko napisałam? Czy naprawdę każę Wam czytać Gombrowicza? Nie musicie, jeśli nie lubicie, ale po dramat, jako gatunek literacki sięgać warto. Może i jest trudniejszy, niż inne, trzeba nauczyć się go czytać, ale nikt Wam przecież nie każe czytać ich cały czas. Uwierzcie mi, ja częściej, niż po dramat sięgam po powieść, reportaż albo biografię, ale jeśli mój ulubiony pisarz pokusi się o napisanie właśnie dramatu czytam go równie chętnie, jak inne gatunki.
A Wy w ogóle czytacie dramaty? Czy ostatnimi, które przeczytaliście były Dziady i Kordian? Ja zachęcam do sięgnięcia zarówno po klasykę, taką jak właśnie Iwona, księżniczka Burgunda, jak i po dramaty współczesne. Tych naprawdę nie brakuje.
Iwona, księżniczka Burgunda
Witold Gombrowicz
Wydawnictwo Literackie
Wpis powstał w ramach cyklu "Książka, dzięki której zaczęłam czytać". Jego pomysłodawczynią jest Dagmara (socjopatka.pl), razem z nią grupa blogerów zaprezentuje książki z różnych gatunków literackich, które ich zdaniem warto przeczytać. Może części z nich nie znacie, może niektóre uważacie za nudne. Tymczasem może się okazać, że wśród nich znajdziecie coś, co Was zainspiruje. Po zakończeniu akcji (a trwa ona od 1 do 31 lipca) na blogu Dagmary pojawi się lista książek polecanych przez blogerów.
Ja akurat "Ferdydurke" bardzo lubiłam - ale do innych książek Gombrowicza jakoś nie mogłam się przekonać. Może jeszcze wrócę do nich po latach - i spojrzę na nie z innej perspektywy :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za udział w projekcie! :) Kurczę, chyba muszę faktycznie wybrać się do biblioteki! :)
OdpowiedzUsuń"Iwona..." to chyba mój ulubiony tekst Gombrowicza! Nawet ostatnio cytowałam go na swoim Fanpage'u. :D W planach mam przeczytanie innych utworów Gombrowicza, bo coś czuję, że świetnie będę się przy nich bawić. :)
OdpowiedzUsuń