Zagadki i tajemnice ludzkiego ciała. Recenzja i KONKURS! "Anatomia" (Mamania)
Posiadanie dzieci ma wiele zalet (o ile nie ma samych zalet). Jedną z nich jest możliwość kupowania, przeglądania i czytania książek dla najmłodszych. Korzystam z tego każdego dnia, równie chętnie co moje dziecko. Czytam, zachwycam się, a jednocześnie zżera mnie zazdrość, bo kiedy ja byłam dzieckiem takich fajnych książek nie było. Oczywiście wspominam swoje lektury z młodości z ogromną czułością, ale nie przeszkadza mi to w zachwycaniu się tymi, które należą do Tosi.
Ostatnio takie ukłucie zazdrości poczułam, kiedy w moje ręce trafiła Anatomia wydana przez Mamanię. Tak, to kolejna z książek z tych, które odpowiadają na liczne dziecięce pytania, a jednocześnie jeszcze bardziej rozbudzają ciekawość świata. Tutaj, oprócz wartości edukacyjnych mamy również niezwykłą wartość artystyczną. Bo ilustracje w tej książce są NIESAMOWITE! Większość z nich ma klapki, które po odchyleniu ukazują wnętrze ludzkiego ciała. Dzieci zobaczą jak w środku wygląda ich ucho, dowiedzą się, co osłaniają żebra i sprawdzą, co kryje się w dłoni.
Ale jest w tej książce coś, co zachwyca jeszcze bardziej, niż ilustracje z klapkami. To laserowo wycinane ilustracje przedstawiające poszczególne układy. Nie znam osoby, której udałoby się patrząc na nie powstrzymać pełne zachwytu westchnienie. Zachwycają jednak nie tylko ilustracje, bo ta książka to również interesujące opisy i ogrom anatomicznych ciekawostek. Aż chce się czytać, poznawać, uczyć i na różne sposoby zaglądać w głąb ludzkiego ciała.
Ale jest w tej książce coś, co zachwyca jeszcze bardziej, niż ilustracje z klapkami. To laserowo wycinane ilustracje przedstawiające poszczególne układy. Nie znam osoby, której udałoby się patrząc na nie powstrzymać pełne zachwytu westchnienie. Zachwycają jednak nie tylko ilustracje, bo ta książka to również interesujące opisy i ogrom anatomicznych ciekawostek. Aż chce się czytać, poznawać, uczyć i na różne sposoby zaglądać w głąb ludzkiego ciała.
Opisy w interesujący i zrozumiały dla młodych czytelników sposób dla dzieci sposób opisują to, co zostało pokazane na ilustracjach. Czyta się je znakomicie, gdyby w taki sposób były pisane książki do biologii, nikt nie miałby problemów z nauką! Bo język jest prosty, ale jednocześnie nie brakuje w niej fachowych terminów, które znać trzeba, jeśli chce się o ludzkim ciele rozmawiać.
Anatomia autorstwa Helene Druvert zdobyła nagrodę na Targach Książki w Bolonii, czyli najważniejszych targach książki dziecięcej na świecie. Absolutnie mnie to nie dziwi. Ta książka jest niesamowita. Z jednej strony ma ogromną wartość edukacyjną, z drugiej jest przepięknie wydana. To doskonała propozycja na prezent nie tylko dla dziecka, ale i dorosłego. Myślę, że ucieszy nawet studenta medycyny albo lekarza.
W związku z tym mam prezent i dla Was. Jeden egzemplarz tej książki dostanie ktoś z Was. Co trzeba zrobić? Odpowiedzieć na jedno pytanie, o dziwo nie będzie ono związane z medycyną, ale z książkami:
Jaka była ukochana książka Waszego dzieciństwa?
Na odpowiedzi czekam do środy 6 grudnia, a w czwartek dowiecie się, kto już niedługo będzie cieszył się z własnego egzemplarza Anatomii.
WYNIKI!
Nie było łatwo, każdy komentarz przywoływał wspomnienia,
bo wiele z wymienionych przez Was książek sama czytałam
będąc dzieckiem.
Ale serce najmocniej zadrżało przy komentarzu zamieszczonym
przez OKIEM ALEXA.
Tak, ja też wychowałam się na Małej księżniczce...
Gratuluję i proszę o przesłanie mailem adresu do wysyłki książki.
Anatomia.
Obraz ludzkiego ciała na wyjątkowych ażurowych rycinach
Helene Druvert
przy współpracy Jean Claude Druvert
tłumaczenie Małgorzata Skalska
Mamania, 2017
Brzechwa dzieciom :)
OdpowiedzUsuńW mieście króla Marcepana Mariana Orłonia
OdpowiedzUsuńDzieci z Bullerbyn☺
OdpowiedzUsuńMoją ukochaną książką z dzieciństwa była "Moja babcia czarownica" Jana Edwarda Kucharskiego. Rzecz działa się w zasypanej śniegiem leśniczówce, a bohaterami była dwójka rodzeństwa Anetka i Michał, oraz ich niesamowita babcia. Opowieści babci o dawnych czasach, oraz magia dzieciństwa, która tak zwyczajnie dzieje się każdego dnia. Piękna książka, stoi dziś na honorowym miejscu w moim domu. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka z dzieciństwa...było ich trochę ale chyba Plastikowy Pamiętnik jest tą która zapadła w mej pamięci.
OdpowiedzUsuńJustyna Płaskoń
Moją najukochańszą książką z dzieciństwa była "Ania z Zielonego Wzgórza":)
OdpowiedzUsuńO psie, który jeździł koleją, pierwsze zapamiętana przeze mnie książka, którą ktoś mi czytał. Plastusiowy pamiętnik, bardzo byłam dumna, że sama ja przeczytałam. :)
OdpowiedzUsuńUkochaną, pierwszą książką do której wracałam bardzo cząsto była Ania czy Mania Erich Kästner. Znalazłam ją przypadkiem w babcinej biblioteczce i na początku co jakiś czas pożyczałam (chyba po Babci właśnie mam takie przywiązanie do posiadanych książek - tak samo zresztą zachowuje się moja córka) a potem jakoś tak ją sobie przywłaszczyłam :) Oh jak marzyłam, zeby gdzieś się okazało, że mam siostrę bliźniaczkę i że mogę sie zamienić. Niestety, moja rodzina była "za normalna" :)) Druga książka, którą pamiętam to taka bardziej "naukowa" - to był taki wielkoformatowy atlas historyczny. Był długi - rozkładało sie strony tak, że zajmował cały mój pokój - hmmm zapomniałam o nim!! Przy okazji wizyty u rodziców musze go odrzebać - będzie jak znalazł dla L.!!
OdpowiedzUsuńOpowieść wigilijna nawet poza sezonem�� oraz cala Jeżycjada M.Musierowicz
OdpowiedzUsuń"Porwanie w Tiutiurlistanie" Zamęczałam tatę, żeby mi ją czytał... Przepraszam, tato :D
OdpowiedzUsuńmagdaLENA g
Uwielbialam ,,Dzieci z Bullerbyn'' oraz ,,Kubusia Puchatka'' - to byly ksiazki, ktore mama czytala mi przed snem. Pamietam tez Ksiazke kucharska Kubusia Puchatka - przegladalam zachwycona, moje pierwsze przygody kulinarne (zwlaszcza marcepanowe pszczólki zapadly mi w pamiec ;) ) A jesli chodzi o ksiazki czytane samodzielnie - czesto siegalam po Pollyanne I Awanture o Basie.
OdpowiedzUsuńFajnie zrobiona książka. Ja czytałem w dzieciństwie "Ciało człowieka" świat wczoraj i dziś. To była świetna lektura
OdpowiedzUsuńMoją ukochaną książką z dzieciństwa była "Bajeczki z obrazkami" Władimira Sutiejewa, a w niej najbardziej lubianą opowiastką - bajka "Pod grzybem". Niestety książka zaginęła, a tak bardzo chciałabym móc czytać ją mojej córci. Gdy byłam trochę starsza uwielbiałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Pochłaniałam wszystkie książki z przygodami tej rudowłosej bohaterki.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Bracia Lwie Serce"
OdpowiedzUsuńNajpierw komplement w kierunku prezentowanej książeczki - jest tak świetna, że nawet jeśli nie wygram to i tak na nią zapoluję :)
OdpowiedzUsuńA moją ukochaną książkę z dzieciństwa będzie trudno wskazać - ponieważ były to bardzo różne lektury na poszczególnych etapach :)
Wczesne dzieciństwo - "Brzechwa dzieciom", z którego wszystkie wierszyki znałam na pamięć i zamęczałam nimi całą rodzinę od świtu do noc ;)
Późniejsze dzieciństwo - "Jeżycjada" Małgorzaty Musierowicz, którą mam do tej pory na swoich półkach i nadal do niej wracam pomimo zaawansowanego wieku ;)
Czas podchodzące pod nastoletnie - wówczas fascynowały mnie antyutopie. Zaczytywałam się w Orwellu i Huxleyu - wizje świata przestawione w "Roku 1984" i "Nowym wspaniałym świecie " intrygowały mnie i przerażały zarazem.
Czytać zaczęłam szybko, w piątym roku życia. Książki to jedna z moich największych miłości. Mam mamę bibliotekarkę i książki towarzyszyły mi od urodzenia. Dziś miłość do książek zaszczepiłam swojemu synowi.Ma 4,5 roku i na szczęście podziela moją miłość do książek, dzięki czemu kupuję nie tylko dla siebie (choć część książek urzeka mnie tak bardzo, że nawet jeśli nie byłyby w jego guście to nie oszukujmy się i tak bym kupiła;) Ukochana książka z wczesnego dzieciństwa to Nie kończąca się historia M.Ende. Druga miłość książkowa, tym razem z późnego dzieciństwa, to Kłamczucha, od której zaczęłam przygodę z Jeżycjadą M.Musierowicz.Uwielbiam do dzisiaj obydwie książki i wracam do nich często.Kłamczucha kojarzy mi się z pewną jabłonką, na której wisiałam pewnego lata czytając a raczej pochłaniając wszystkie napisane wtedy części Jeżycjady. Nie kończąca się historia to książka, którą poznałam dzięki Mamie. Gdy miałam 4 lata zabrała mnie do kina na Nie kończącą się opowieść. To była moja pierwsza wyprawa do kina.Zakochałam się w filmie, mama zdobyła książkę i zaczęła mi czytać. O ile Kłamczucha, która była prezentem na 10 urodziny (pamiętam jak dziś;) przetrwała w moich zbiorach do dziś, o tyle Nie kończącą się historię kupiłam w internetowym antykwariacie w wieku dorosłym, ale to samo wydanie, które czytała mi mama.
OdpowiedzUsuńWspaniała książka! Uwielbiam takie pblikacje, które czegoś uczą. Moją ulubioną książką jest "Ania z Zielonego Wzgórza". Kocham L.M. Montgomery. Przeczytałam wszystkie tomy z przygodami Ani, ale ta pierwsza była najwspanialsza. Pierwszy raz czytałam ją przy choince. Po przerwie świątecznej mieliśmy już omawiać tę lekturę na j.polskim. Czytałam ją cały wieczór i w nocy. To moja ulubiona książka. Czytałam ją jeszcze...5 razy :) No cóż, Ania Shirley to moja ulubiona bohaterka :)
OdpowiedzUsuńKsiążką, którą najlepiej pamiętam z dzieciństwa jest „Nad dalekim cichym fiordem". Biała, mroźna Norwegia i historia pewnej rodziny, której codzienne życie w surowym klimacie pochłonęło mnie całą, kiedy byłam dzieckiem.
OdpowiedzUsuńDzieci z Bullerbyn i Ania z Zielonego Wzgórza ;-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Baśń o Szklanej Górze" Ewy Szelburg-Zarembiny z ilustracjami Jana Szancera. Książeczka zupełnie niepozorna, licha, wydanie w miękkiej oprawie. Książka bardziej przypominała zeszyt czy notes, jednak opowiedziana historia i piękne ilustracje rozbudziły we mnie cudowne marzenia i realistyczne strachy. Szklana Góra przez kilka lat tkwiła we mnie śniąc mi się wielokrotnie. W snach raz wspinałam się na górę uciekając przed smokiem, innym razem czekałam na szczycie, aż ktoś mnie ocali. Te sny pamiętam do dziś :).
OdpowiedzUsuńGdy byłam mała, książki były dla mnie takimi drzwiami do tajemniczych krain. Gdzieś gdzie można była się schować przed całym światem i bardzo lubiłam wyobrażać sobie, że jestem gdzieś gdzie poprowadziły mnie te drzwi. Moją ulubioną książką, było stare wydanie Baśni Andersena i wcale nie bałam się tych jego wizji, wręcz przeciwnie wyobrażałam sobie że razem z Gerdą szukam Kaja, a miłość ołowianego żołnierzyka do tancerki bardzo mnie zawsze wzruszała. Mam tą książkę do dziś i mimo że jest starsza sporo ode mnie, nadal przekazuje moim dzieciom ten magiczny i ponadczasowy sposób obierania świata, poprzez papierowe strony.
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszą książką, jaką pamiętam z dzieciństwa, jest "Karolcia" Marii Kruger. Czytałam ją sobie już sama, bo dość wcześnie nabyłam tę umiejętność :) Zanim otwierałam kolejny rozdział, prosiłam wszystkich, aby nie wchodzili do pokoju. Zamykałam drzwi, by nic ani nikt nie przeszkodził w tej chwili. Pamiętam, celebrowałam i chłonęłam każde słowo. Niemal przenosiłam się do środka książki, zafascynowana przygodami Karolci i magicznego błękitnego koralika. Teraz już jestem mamą, i kupiłam dzieciom tę książkę. Synek już umie czytać, ale pod pretekstem czytania również dla młodszej córci uparłam się, że będę im czytać wspólnie. Tak naprawdę chodziło mi bardziej o to, żeby znów poczuć tę magię. I... poczułam! Po zaciekawionych oczach i otwartych buziach poznałam, że moje dzieci też... :)
OdpowiedzUsuńMoją ukochaną książką była pewnie mało znana większości osób historia o bezdomnym piesku - "Wracaj do domu, Karmelku". Czytałam ją wiele razy i zawsze przy niej płakałam, bo była bardzo smutna, ale dzięki właśnie tym emocjom, jakie wywoływała, zapamiętałam ją na zawsze :)
OdpowiedzUsuńAnia z Zielonego Wzgórza...zdecydowanie najmocniej wyryła się w mojej pamięci,jednocześnie wywołując teraz cudowne wspomnienia
OdpowiedzUsuńAlicja Mikołajczak
Alicja7-84@o2.pl
Ja uwielbiałam "Dzieci z Bullerbyn", "Karolcię" i Jeżycjadę Musierowicz :)
OdpowiedzUsuńBaśnie Jana Christiana Andersena z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Pięknie napisane historie, z niezwykłymi przesłaniami, a przy tym trzymające w napięciu. A w rysunki Szancera wpatrywałyśmy się z siostrą godzinami, wyobrażając sobie, że postacie nagle się zaczynają poruszać :) Wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńzdecydowanie "O psie, który jeździł kleją". Dziś jestem wielką psiarą a miłością do zwierząt zarażam swoją trzylatkę:)
Pozdrawiam,
Agnieszka,
agagaj97@interia.pl
Moją ulubioną bohaterką z dzieciństwa jest Sara z "Mała księżniczka". Mała Sara mieszka w Londynie, który uwielbiam! Jest odważna, poważna jak na swój wiek i miała niezwykłe marzenia. Do Londynu trafiła z Bombaju. Jako siedmiolatka przepłynęła wraz z ojcem statkiem z Indii, wiedząc, że czeka ją rudny czas. Mimo wszystko była dzielna.
OdpowiedzUsuń"Sara dumała nad swoim losem, aż nagle przyszła jej do głowy pewna myśl. Wyprostowała się i podniosła głowę. Cokolwiek się stanie - myślała z zaróżowionymi policzkami i błyszczącymi oczyma - jedna rzecz się nie zmieni. Nawet w łachmanach mogę pozostać księżniczką. Nie sztuką nią być w złotogłowiu; dużo trudniej, kiedy nikt o tym nie wie."
Baśnie Braci Grimm ("Braciszek i siostrzyczka", "Uparte dziecko"). Baśnie Braci Grimm mocno zapadają w pamięć. "Kocia mama i jej przygody" podczas czytania tej książki jako dziecko poczułam, że literatura może też wzruszać. No i oczywiście klasyka "Dzieci z Bullerbyn". Monika J.
OdpowiedzUsuńBaśnie Charlesa Perraulta, min. Ośla skórka ☺️
OdpowiedzUsuńMoją ukochaną książką z dzieciństwa były "Zaczarowane baletki". Sądzę, że jest to książka, którą każdy rodzic powinien przeczytać swojemu dziecku. Wywarła ona na mnie naprawdę duży wpływ i mam zamiar wkrótce do niej wrócić jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńPodróż na wyspę Borneo
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną książką z dzieciństwa były "Baśnie" Andersena z ilustracjami Szancera. Do tej pory rozpływam się gdy widzę tę delikatną kreskę i pełne elegancji postacie.
OdpowiedzUsuńBędąc małą dziewczynką zaczytywałam się w książkach P.L Travers o Mary Poppins. Któż z nas nie zna opowieści o niani w słomkowym kapeluszu z śmiesznie zadartym noskiem i ciasno upitym koku, niani którą przywiał wiatr na parasolce wprost pod drzwi domu Państwa Banks. Pamiętam, że zawsze gdy wiał silnie wiatr marzyłam o takim parasolu ��...parasolu z rączka o kształcie papuziej główki. Historia o tej niesamowitej opiekunce od razu podbiła moje serce ❤.Uwielbiałam tą powściągliwą i bardzo stanowczą nianię oraz to z jaką łatwością za każdym razem potrafiła otworzyć drzwi do dziecięcej wyobraźni.Czytając przeżywamy razem z nią i dziećmi niesamowite przygody, zwierzęta potrafią tam mówić, możemy rozmawiać z gwiazdami, spacerować po księżycu,poznawać niesamowite osoby...to co w normalnym święcie nie ma miejsca z Mary staje się rzeczywistością ❤ Uwielbiam wracać do tej książki nawet teraz będąc dorosłą już osobą, ponieważ czytając mogę zniknąć w magiczny sposób i znowu poczuć się jak dziecko ❤ megi8318
OdpowiedzUsuńhmmm,wybrać jedną.... nie dam rady :) Jak oswoić czarownicę, Bracia Lwie serce, Kajtuś Czarodziej, Puc Bursztyn i goście......i mogła bym tak do jutra pisać :)
OdpowiedzUsuńMam tę radość że moja córcia uwielbia jak jej czytam więc z ze ściśniętym ze szczęścia sercem czytam te przepiękne książki jeszcze raz :)
O rany! Moja Kaja uwielbia ciało człowieka. Może dlatego, że jest córką pielęgniarki - takie chyba rodzinne. Jeśli chodzi o książki mojego dzieciństwa to jest ich trochę. Pierwszą z nich są Dzieci z Bullerbyn - czytałam to przy latarce pod kołdrą, podobnie jak "Pięcioro dzieci i coś", "Gałkę od łóżka" i pozostałe części. Dalej, gdy byłam nieco starsza, moje serce skradły wszystkie części Ani z Zielonego wzgórza. Są to książki, które w jakiś sposób zmieniły moje życie, bo dowiedziałam się, że można być innym, a mimo to fajnym, że można pisać wiersze i to jest ok. Idąc tym tropem, przeczytałam jeszcze Pollyannę, filozofia życiowa głównej bohaterki była dla mnie niesamowicie odkrywcza i jest ze mną do dziś - cały czas ją stosuję. No i dalej - wszystkie książki Hanny Ożogowskiej (m.in. tajemnica zielonej pieczęci, głowa na tranzystorach") - na pewno znajdą się w moim domu dla córki.
OdpowiedzUsuń"Bracia Lwie Serce" to książka, przy której wylałam morze łez. Czytałam, płakałam i ubolewałam nad faktem, że nie mam starszego brata. Cudowna opowieść o sile braterskiej miłości <3
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną książką z dzieciństwa jest "PLASTUSIOWY PAMIĘTNIK"
OdpowiedzUsuńMoja ukochana książka z dzieciństwa to " Opowieści z Narnii " Ostatnio ciągle o niej myślę, może właśnie odzywa się we mnie głos dzieciństwa, który chce bym te książkę znów przeczytała :) Ta książka była niesamowita i nadal jest, tylko teraz czytając ją, pewnie inaczej bym ją odczuwała, a może nie? Magiczna opowieść, aż chce wejść się do szafy i przeżyć to na własnej skórze :) Magdalena Róg
OdpowiedzUsuńUlubioną książką były bajki Ezopa, a konkretniej jedna z nich- "Mysie wesele". Do dziś pamiętam ilustracje- każdą stronę- zresztą piękne jak na tamte czasy (rety, jak to brzmi).
OdpowiedzUsuńBezkonkurencyjne Opowiesci z Narnii. Juz sie nie moge doczekac wspolnego czytania z Corka.
OdpowiedzUsuńJeżycjada :) potem w Poznaniu mieszkałam, ciekawe czemu?
OdpowiedzUsuń"Heidi" Johanny Spyri. Zawsze chciałam być taką pogodną dziewczynką, która nie przejmuje się zdaniem innych i po prostu cieszy się z drobiazgów. Urzekły mnie w tej książce góry, małe owieczki, które można było brać na ręce, ciepło oswojonego dziadka i wielkie serce małej dziewczynki. No i pierwszy raz spotkałam się tam z tematyką niepełnosprawności i potrzebie akceptacji w tym obszarze. Teraz zajmuję się tym zawodowo.
OdpowiedzUsuńAnia D.
anula141@wp.pl
Moja ukochana, "zaczytana", najulubieńsza książka to był... atlas świata! (Dlatego "zaczytana" w cudzysłów biorę;)) Uwielbiałam rozkładać go na podłodze, oglądać te kolorowe plansze, "jeździć" palcem z kraju do kraju bez wahania pokonując oceany;) Byłam przekonana, że kolor na mapie odpowiada barwie ziemi w danym kraju;) (bo Polska była zielona;))Dlatego z sentymentu mam ów atlas nadal, choć od czasu jego wydania - w 1959 roku - świat się nieco pozmieniał (ale oczywiście mapy fizyczne nadal aktualne;)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Katarzyna
blakcent@interia.pl
"Gałgankowy skarb" - do dziś uwielbiam wierszyk o płaczącej Kasi i jej piesku. Dobrze, że ciągle można go kupić w księgarniach
OdpowiedzUsuńDanka Sarna
Moją ulubioną książeczką w dzieciństwie był Kopciuszek!
OdpowiedzUsuńZawsze prosiłam, żeby mama czytała mi go wieczorami, kiedy kładłam się do łóżka :)
Czytała mi ją tak często, że jak próbowała pójść na skróty i coś ominąć, albo coś przekręciła to zawsze ją poprawiałam, bo bajki słuchałam tak często, że znałam ją już na pamięć :)
Ziewnik - a raczej zieeeeeewnik... Dużo sennych pasteli i senne wierszyki z tak doskonale przemyślanymi zgłoskami, że z każdą zwrotką robiliśmy się coraz senniejsi i raz-dwa padaliśmy na nosy. Nawet sama się usypiałam - rodzice muszą do tej pory z miłością wspominać autora!
OdpowiedzUsuńMam dwie ukochane książki z dzieciństwa. Były ukochane wtedy i zajmują szczególne miejsce w moim sercu także teraz.
OdpowiedzUsuńPierwsza, ukochana od najmłodszych lat, to "Przygody jeża spod miasta Zgierza" Wandy Chotomskiej. Moja mama twierdzi, że gdyby w tamtych czasach były dyktafony, nagrałaby siebie, czytającą tę bajkę, i zapętliła nagranie - bo byłam w stanie słuchać jej na okrągło. Jako przedszkolak właściwie potrafiłam ją wyrecytować z pamięci. Akurat kiedy byłam w ciąży z synem ukazało się wznowienie z tymi samymi ilustracjami i to była pierwsza lektura, którą dla niego (ha, ha, dla siebie?) kupiłam (jeszcze w okresie prenatalnym). To była pierwsza książka, którą zabrałam do przedszkola w ramach akcji "Rodzice czytają dzieciom" i wszystkim się podobało. To w końcu piękna opowieść o samotności i szukaniu rodziny.
Druga moja najukochańsza książka to "Konik garbusek" P.P. Jerszowa (tę mam do dziś). Uwielbiałam tę baśniową opowieść pełną magii, z dzielnym Wanią, czarodziejskim niepozornym kucykiem... i wspaniałymi ilustracjami Szancera (jestem jego wielbicielką!). I do dziś nie wiem, czy na moją fascynację końmi wpłynęła ta lektura, czy pokochałam tę książkę, bo fascynowały mnie konie. Ale dwa czarne złotogrzywki przerysowywałam tysiące razy (moja mama ma ich pełną teczkę).
Szelmostwa Lisa Witalisa Brzechwy. Właściwie najpierw zakochałam się w głosie Piotra Fronczewskiego, który czytał ten wiersz na kasecie, potem zaczęłam czytać wiersz w kółko i na okrągło, szybko nauczyłam się na pamięć i tradycją stało się recytowanie go przeze mnie w czasie dłuższych podróży samochodem, mój tata wręcz się tego domagał ;) w pewnym momencie okazało się, że dodaję od siebie różne fragmenty, których nie ma w oryginalnym tekście, chociaż przez pewien czas nikt się nie zorientował, bo pasowało.
OdpowiedzUsuńU mnie prenumerata "Mój pies" Chyba przez 2-3 lata :) taka lektura :) szkoda, ze za czasów mojego dzieciństwa nie było takich książek jak "Anatomia", bo ta z pewnością byłaby moją ulubioną i ukochaną :) �� nie wiem czy pozwoliłabym ją komuś dotykać ;)
OdpowiedzUsuńUrodziłam się na początku lat 90tych i z tamtego okresu pochodzi też moja ukochana książka dla dzieci. "O wróbelku Elemelku." Gdzieś w biblioteczce mojej babci ta książeczka jest do dziś, a ja jako dziecko znałam całość na pamięć. Nie wiem dlaczego ale po prostu uwielbiałam tę opowieść. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKsiążka z dzieciństwa która podbiła moje serce i całkowicie pochłonęła swoją fabułą od samego początku to "AKADEMIA PANA KLEKSA" autorstwa Jana Brzechwy.
OdpowiedzUsuńTo niezwykła opowieść o, wydawałoby się, całkiem zwykłym chłopcu... Adasiowi Niezgódce wszystko wypadało z rąk, nic się nie udawało, wciąż były z nim problemy, dlatego rodzice postanawiają wysłać go do Akademii Pana Kleksa. Przez długi okres mojego dzieciństwa bardzo chętne się utożsamiałem z tą postacią.
W tajemniczej akademii uczył nieprzeciętny Pan Kleks, którego pedagogiczne metody bardzo różniły się od tych spotykanych w zwykłej szkole. Trzeba przyznać, że na tamte czasy, była to prawie szkoła jak z Hogvartu. Ukryta twierdza dla samych chłopców. Ich imiona obowiązkowo zaczynały się na literkę "A", a więc ich pobyt tam, nie był przypadkowy. Swojego czasu żałowałem nawet, że rodzice nie nazwali mnie Adam, Aleksander lub chociaż Artur hehe...
Dziwne lekcje prowadzone przez jeszcze dziwniejszego nauczyciela. Sam Ambroży Kleks był człowiekiem dość tajemniczym, aczkolwiek niebywale sympatycznym. Cieszyły mnie piegi, które chłopcy dostawali w nagrodę. Sam jako dziecko byłem troszkę pieguskiem, a od momentu przeczytania wspomnianej książki zacząłem nawet to lubić.
„Akademię Pana Kleksa” przeczytałem jednym tchem. Miałem w sobie coś z łobuza, a ta książka pozwoliła mi tą cząstkę siebie wesoło nacieszyć ciekawymi przygodami. Teraz czekam, aż Synek podrośnie żeby z nim powrócić w świat przygód Akademii z ulicy Czekoladowej! ;)
Ja właśnie w pierwszej kolejności otoczyłam dzieci swoimi ulubionymi książeczkami z dzieciństwa, może trochę dlatego, że sama zawsze je chciałam mieć:) Najsilniejsze wspomnienia łączą mnie zdecydowanie z Dziećmi z Bullerbyn. To była pierwsza książka, którą przeczytałam całkiem sama. Pamiętam gdzie ją czytałam i co przeżywałam. Z polskich autorów miło wspominam Ferdynanda Wspaniałego!!!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie uwielbiałam słuchać książki Karolcia - Marii Kruger Później również wiele razy do niej wracałam Są to przygody małej dziewczynki, która posiada czarodziejski koralik dzięki któremu spełnia marzenia , swoje ale także swoich przyjaciół Cudowna książka dla dzieci Wiele razy marzyłam żeby posiadać taki czarodziejski koralik i zastanawiałam się które marzenie ma się spełnić jako pierwsze :) Książka ta nauczyła mnie że nie można myśleć tylko o sobie i warto mieć oddanych przyjaciół Polecam wszystkim dzieciom
Ten konkurs to nie lada wyzwanie :) czekałam do ostatniej chwili, aż w mojej głowie zadeklaruje się jakiś pomysł. I pomimo tego, iż książka w większości wpisów się powtarza to jest ona jednak najbliższa memu sercu..jest nią bez dwóch zdań "Ania z Zielonego Wzgórza". Ania ukazała mi ekscytujący świat, wzbogaciła mój język kwiecistymi wyrazami, pobudziła moją wyobraźnię do granica możliwości oraz oczarowała swoją skromną osobą.
OdpowiedzUsuńAnia zabrała mnie w podróż do miejsc w których nie byłam, lecz które znam dzięki literaturze, do magicznych miejsc, które widziałam oczami mojej wyobraźni, a ona sprawiła, że chciałam je poczuć wszystkimi zmysłami.
Mam nadzieję, że Ania niebawem powróci do mnie ze zdwojoną siłą gdy będę swoje córki zapoznawać z tym co było (jest!) bliskie mojemu sercu, że pokochają ją bez reszty..bo nie sposób jej nie kochać!
Baśnie narodów RFSRR. To było tak inne o tego, co znałam z lekcji. I ilustracje, i teksty. Niektóre fragmenty pamiętam do dziś, mimo że upłynęło trochę czasu ;) Jedna z baśni szczególnie utkwiła mi w głowie - "O chłopcu zwanym Ałtyn-Saka albo Złota Kostka", pewnie ze względu na egzotykę imienia. Coś z tym mam. Do dziś została mi fascynacja tym, co inne, w jakiś sposób odkrywcze, innowacyjne. Pewnie dlatego tak bardzo podoba mi się ta "Anatomia" :)
OdpowiedzUsuńJaga
jaga246@wp.pl
"Bajeczki z obrazkami" ukochana książka mojego dzieciństwa, a teraz ulubiona pozycja mojego 3 letniego synka <3 domeq14@op.pl
OdpowiedzUsuńKiedy byłam dzieckiem przydarzyła mi się niezwykła przygoda... Otóż siedziałam sobie w cieniu drzewa rozkoszując się ciepłym, wakacyjnym dniem, kiedy oczom mym ukazał się nie kto inny jak zając ubrany w elegancką marynarkę, co rusz to spoglądający na zegarek... Zaciekawiło mnie, dokąd się tak śpieszy ten szykowny jegomość, więc ruszyłam w ślad za nim, by po chwili wpaść do króliczej nory... Tak też rozpoczęło się moje cudowne popołudnie w Krainie Czarów. Ileż to cudów i dziwów tam na mnie czekało! Ilu niezwykłych przyjaciół poznałam! Ile życiowych prawd stamtąd wyniosłam! Zafascynowała mnie pokręcona logika snu, która tym miejscem rządziła. Tak, książkę Lewisa pochłonęłam zachłannie i wtedy też pokochałam fantasy i czytanie w ogóle. A ponieważ największy atut "Alicji w Krainie Czarów" to fakt, że jest ona tak naprawdę dwoma powieściami, dla dzieci i dorosłych, każdorazowa wizyta tam zapewnia nowe emocje.
OdpowiedzUsuńPs. Ja biblioteczkę "dla dzieci" zaczęłam kompletować jeszcze ich nie mając... ;)
"Po co ci te wszystkie książki dla dzieci?"
"No dla dzieci"
"Ale ty nie masz dzieci"
"Ale będę miała, z najbardziej wypasioną biblioteczką"
Jako dziecko uwielbiałam jak mi czytano, potem sama "pochłaniałam" je tonami. Ale taką książeczka, która na zawsze zapadła mi w pamięć i głęboko w sercu była ta bez tytułu. Nie drukowana, a napisana w takin zeszycie z niebieską okładką. Był dla niej napis dla Patuni. A w niej wiersze (niejeden krytyk pewnie by skrytykował częstochowskie rymy) napisane przez mojego dziadka-naszego rodzinnego kronikarza-poety. Dziadzio uwieczniał chwile słowem. I ja jako mała dziewczynka dostałam taką książeczkę z jego wierszami. Każda strona między kolejnymi utworami była czysta, mogłam na nich rysować ilustracje. I tak były tam wiersze opisujące ślub mamy i taty, moje pierwsze urodziny, rodzinna wyprawa do zoo. Kazałam mamie czytać tę książeczkę co wieczór...potem zatopiona w świecie nowych książek jako nastolatka odłożyłam ją na półkę...jeszcze dziesięć lat temu miałam ją w rękach i pamiętam jak mówiłam do mamy, że nie mogę jej zgubić, bo jest bezcenna, nie do odtworzenia (autora ukochanego nie ma już z nami). I niestety, z żalem wielkim jak o tym sobie przypomnę, gdzieś między jedną przeprowadzką a drugą już z moim mężem kajecik poematów zaginął. Zostały tylko wspomnienia o najwspanialszej książce dzieciństwa, która choć wyglądała niepozornie jak zwykły zeszyt, miała w sobie coś więcej...serce osoby piszącej i urywki życia zaklęte na zawsze mej rodziny!
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną książką w dzieciństwie którą czytał mi tata była: "O Wróbelku Elemelku" :-) :-) Już kupiłam ją swoim pociechom:-) Pozdrawiam Edyta (W.)P. ;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję :-)
OdpowiedzUsuń