Gra(my) w piątki: Superfarmer (Granna)
Niby znam upodobania Tosi. Wiem, co lubi, co ją ucieszy, z czego na pewno będzie zadowolona. A jednak czasem potrafi mnie zaskoczyć. Wchodzę do domu dumna, jak jaskiniowiec, który upolował mamuta. W ręce trzymam jakąś fenomenalną książkę. Pokazuję Tosi, a ona rzuca okiem na okładkę, zagląda na pierwszą stronę i odkłada na bok. Książka nie ma już u niej szans. Czasem jej o niej przypomnę, próbuję zachęcić, ale udaje się rzadko.
Tak zachowuje się Tosia, siebie o niechęć do czegoś czego nie znam nie podejrzewałam. Jak widać potrafię jeszcze siebie zaskoczyć, bo ostatnio taka sytuacja mi się zdarzyła. Nie dotyczyła jednak książki, ale gry. Tosia dostała ją na urodziny, ale całym zamieszaniu związanym z rozpoczęciem szkoły, zabrakło nam czasu na rozegranie pierwszej partyjki. Kilka tygodni temu Tosia sama wyjęła ją ze stosu gier. Otworzyliśmy pudełko, przeczytaliśmy instrukcję, Tosia nie mogła się doczekać rozpoczęcia gry, a ja oznajmiłam, że gra mi się nie podoba. Postanowiłam jednak dać jej szansę i lekko obrażona zagrałam w nią po raz pierwszy. Szybko okazało się, że pierwsze wrażenie było mylące, a gra stała się jedną z naszych ulubionych.
Podczas pierwszego czytania instrukcji najbardziej zainteresowała mnie historia tej gry. Bo Superfarmer powstał podczas II wojny światowej. Wymyślił ją profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wybitny matematyk, Karol Borsuk. Profesor stworzył zasady gry, jego żona, Zofia Borsukowa, przygotowywała zestawy, a Janina Śliwicka narysowała zwierzątka. Tak oto powstała gra, która nie tylko zapewniła rodzinie Borsuków źródło utrzymania w czasie wojny, ale przede wszystkim pozwalała dzieciom i dorosłym przetrwać smutne i przygnębiające czasy okupacji. Dziś cieszymy się jej unowocześnioną wersją, ale jedno się nie zmieniło, to oczywiście:
Tak zachowuje się Tosia, siebie o niechęć do czegoś czego nie znam nie podejrzewałam. Jak widać potrafię jeszcze siebie zaskoczyć, bo ostatnio taka sytuacja mi się zdarzyła. Nie dotyczyła jednak książki, ale gry. Tosia dostała ją na urodziny, ale całym zamieszaniu związanym z rozpoczęciem szkoły, zabrakło nam czasu na rozegranie pierwszej partyjki. Kilka tygodni temu Tosia sama wyjęła ją ze stosu gier. Otworzyliśmy pudełko, przeczytaliśmy instrukcję, Tosia nie mogła się doczekać rozpoczęcia gry, a ja oznajmiłam, że gra mi się nie podoba. Postanowiłam jednak dać jej szansę i lekko obrażona zagrałam w nią po raz pierwszy. Szybko okazało się, że pierwsze wrażenie było mylące, a gra stała się jedną z naszych ulubionych.
HISTORIA SUPERFAMERA
Podczas pierwszego czytania instrukcji najbardziej zainteresowała mnie historia tej gry. Bo Superfarmer powstał podczas II wojny światowej. Wymyślił ją profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wybitny matematyk, Karol Borsuk. Profesor stworzył zasady gry, jego żona, Zofia Borsukowa, przygotowywała zestawy, a Janina Śliwicka narysowała zwierzątka. Tak oto powstała gra, która nie tylko zapewniła rodzinie Borsuków źródło utrzymania w czasie wojny, ale przede wszystkim pozwalała dzieciom i dorosłym przetrwać smutne i przygnębiające czasy okupacji. Dziś cieszymy się jej unowocześnioną wersją, ale jedno się nie zmieniło, to oczywiście:
ZASADY GRY
W grze może brać udział od dwóch do czterech osób. Każdy z nich zostaje hodowcą zwierząt, a celem wszystkich jest zostanie superfarmerem. Na początek rzucamy kostkami. Nie są to jednak typowe kostki z oczkami wskazującymi o ile pól trzeba się przesunąć. Na bokach kostki znajdują się zwierzęta. Jeśli na obu kostkach wypadnie to samo zwierzę dostajemy przedstawiający je żeton. W miarę jak gromadzimy kolejne żetony możemy wymieniać zgromadzone zwierzęta na inne. Wszystko po to, żeby mieć przynajmniej jeden żeton z każdego gatunku. Nie jest to jednak takie łatwe, bo na kostkach znajdują się również obrazki przedstawiające lisa i wilka, a oni pożerają inne zwierzaki! Wtedy możemy wszystko stracić, a cała gra rozpoczyna się od nowa. Wygrywa osoba, która jako pierwsza zgromadzi w swojej zagrodzie królika, owcę, świnię, krowę i konia.
NASZE WRAŻENIA
Po pierwszej niechęci do Superfarmera pokochałam tę grę, jak chyba żadną inną. Uwielbiamy spędzać przy niej czas. Tosia coraz lepiej radzi sobie z jej zasadami, szybko wymienia zgromadzone zwierzęta na inne, cenniejsze lub na psy, które mogą ochronić jej stado przed lisem i wilkiem. Moim zdaniem to jedna z tych gier, którą nie można się znudzić. Każda rozgrywka wygląda zupełnie inaczej. Możliwość wyrzucania lisa lub wilka sprawia, że po jednym rzucie osoba, która wydaje się pewnym zwycięzcom, może stracić wszystko!
Gramy w Superfarmera często, a gra cały czas wygląda jak nowa. Gruba tektura, z której wykonane zostały plansze pełniące funkcję zagrody i żetony, wydają się być niezniszczalne. Plastikowe figurki psów również nie powinny ulec uszkodzeniu. Graczom spodobają się nietypowe kostki i piękna kolorowa grafika na żetonach i planszach. Dzięki temu w Superfarmera nie tylko dobrze się gra, ale również miło się na niego patrzy. Bardzo polecamy! Przetestowaliśmy na naszej rodzinie i nie ma w niej osoby, która nie lubiłaby w nią grać!
Superfarmer
autor Karol Borsuk
ilustracje Piotr Socha
autor Karol Borsuk
ilustracje Piotr Socha
2-4 graczy
czas gry 15-30 minut
wiek 7+
Nie potrafimy jakoś się w tej grze rozgościć. Próbowaliśmy kilka razy i nie nam nie idzie...
OdpowiedzUsuńGra wygląda na interesującą, ale najważniejsze że wy się przy niej dobrze bawicie i spędzacie wspólnie czas :)
OdpowiedzUsuńZ tą grą kojarzy mi się jej facebookowy odpowiednik :D
OdpowiedzUsuńMamy! Niby gra 7+, a moja ma 4,5 roku i swietnie aobie z nia radzi :) to jedna z naszych najlepszych gier :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej gry , ale skoro was wciągnęła to i nam by się spodobała :-)
OdpowiedzUsuńMamy podobną grę z kurami i jest naprawdę super zabawa!
OdpowiedzUsuńMoja córeczka uwielbia gry planszowe. Co do czytania to mam podobnie, muszę córeczkę do niego przymuszać, ale mam nadzieję że z czasem to się zmieni.
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć tę edycję, bo podstawowa wersja to moja ulubiona gra :)
OdpowiedzUsuńMojej córce by sie spodobałą, a jeszcze bardziej młodszemu siostrzeńcowi :)
OdpowiedzUsuńKojarze że kiedyś grałam w coś takiego ale chyba w innym wydaniu... Tak czy siak mi się podobało ale Córcia była za mała by logicznie ogarniać ;-).
OdpowiedzUsuńnie znałam tej gry, ale juz mi przypadła do gustu
OdpowiedzUsuńJak byłam mała miałam tą grę :) Były dwie wersje mała i duża (czerwona i zielona) - miałam obie i muszę powiedzieć, że to była moja ulubiona gra :D Fakt, faktem pod względem ilustracji i oprawy graficznej różniła się ogromnie! Nowsza wersja ma ilustracje, że tak powiem "bardziej pod dzieci", poprzednie wersje, takich "delikatnych" ilustracji nie miały :) Teraz wygląda po prostu fajniej :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wykonanie. Wygląda na całkiem niezłe. Gry nie znam ale myślę, że z chęcią pograłabym z jakimś dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że z farmerem miałam zawsze jakiś problem. Moje dzieci szybko się nim nudziły, a teraz rzecz jasna z niego wyrosły. Gra wciąż jest na naszych półkach z planszówkami. Ostatnio sporo z nich przekazuję młodszym dzieciom moim koleżanek, żeby skorzystały z nich co najmniej tyle ile my.
OdpowiedzUsuńWidzę ze gra warta zwrócenia na nią uwagę w sklepie przy kolejnych zakupach z corka
OdpowiedzUsuńUwielbiamy Superfarmera i polecamy również wersję UFO. Idealna propozycja dla rodzeństwa w rożnym wieku i w sumie dla całej rodziny :)
OdpowiedzUsuńMoi chłopcy lubią planszówki, tej nie znam. Dzięki!
OdpowiedzUsuńTo jedna z moich ulubionych gier dzieciństwa! Grałam w nią za każdym razem, gdy przesiadywałam z moimi koleżankami na szkolnej świetlicy! :)
OdpowiedzUsuńhttps://buszujwkuchni.com - zapraszam:)
Nie znam tej gry, może warto spróbować...
OdpowiedzUsuńMy niedawno kupilismy Super Farmera i mój pięcioletni synek uwielbia w to grać. Zdecydowanie po tą gre sięgamy najczęściej
OdpowiedzUsuńŚwietna gra, ale... Popraw zdanie: Wygrywa osoba, która jako pierwsza zgromadzi w swojej zagrodzie królika, owcę, świnię, krowę i wilka :-D Konia - nie wilka :-) Ot się wdarł mały błąd :-)
OdpowiedzUsuń