Czy mówić dzieciom o wojnie? "Listy w butelce. Opowieść o Irenie Sendlerowej" (Wydawnictwo Literatura)
Kiedy ktoś widzi moje książki (i nie mam tu na myśli książek dla dzieci) najczęściej pyta: "Dlaczego czytasz takie trudne książki?". Mogłabym odpowiedzieć po prostu: "Bo tak!" i w ten sposób zamknąć dyskusję. Wolę jednak powiedzieć coś więcej, czytam takie książki, bo chcę, żeby każda lektura poszerzyła moją wiedzę o świecie, otworzyła mi oczy na rzeczy, o których wcześniej nie wiedziałam. Tak, czytanie jest dla mnie formą rozrywki, ale od książki oczekuję nie tylko przyjemności, ale i tego, żeby skłoniła mnie do refleksji.
Podobne wymagania stawiam książkom dla dzieci. Chcę, żeby książka była wprowadzeniem do rozmowy, żeby niosła ze sobą wartościowe treści. Oczywiście są w naszej biblioteczce książki służące tylko i wyłącznie zabawie, ale tych mądrych i z przesłaniem zawsze było dużo, a teraz jest jeszcze więcej. Bo takie książki po prostu trzeba dzieciom pokazywać.
Nie jest łatwo rozmawiać z dziećmi na tematy trudne. Jednym z nich na pewno jest wojna. Mamy to szczęście, że nie doświadczyliśmy jej osobiście, znamy ją jedynie z wizyt w muzeach i opowieści starszych ludzi, których na świecie żyje coraz mniej. Nie możemy jednak o tym strasznym czasie zapomnieć i musimy mówić o nim dzieciom.
Rok 2018 został ustanowiony przez Sejm RP rokiem Ireny Sendlerowej. Warto przy tej okazji zapoznać dzieci z postacią tej niezwykłej kobiety, która podjęła się niewykonalnego zadania. Ratowała dzieci z warszawskiego getta. Kilka dni temu nakładem Literatury ukazała się książki Listy w butelce opowieść o Irenie Sendlerowej. Wiedziałam, że to będzie dobra książka w dniu, w którym zobaczyłam jej zapowiedź. Przybliżenia dzieciom życia Ireny Sendlerowej podjęła się Anna Czerwińska-Rydel, która napisała już biografie Kornela Makuszyńskiego, Jerzego Kukuczki, Henryka Sienkiewicza i wielu innych wybitnych Polaków. Tym razem zadanie wydawało się nieco trudniejsze, bo w jaki sposób, nie strasząc przesadnie czytelnika, opisać te nieludzkie czasy, w których przyszło żyć Irenie Sendlerowej i uratowanym przez nią dzieciom. Nie będę ukrywać, że książka momentami chwytała mnie za gardło, że na razie zamiast ją czytać tylko opowiedziałam ją Tosi, ale ta opowieść nie mogła być inna. Jest w niej wszystko, co powinno się tu znaleźć. Bezradność, a jednocześnie wola życia tych, którzy zostali zamknięci w getcie. Jest odwaga tych, którzy nie bali się Żydom pomagać. Jest strach dzieci i bezradność rodziców. Troska o najmłodszych, których dzieciństwo przypadło na czas wojny. Im właśnie pewnego dnia zdecydowała się pomóc Irena Sendlerowa, która jako siostra Jolanta każdego dnia wchodziła na teren getta niosąc pomoc tym zamkniętym w nim ludziom. Najpierw przynosiła im lekarstwa i ubrania, potem dzięki pomocy ze strony Żegoty i kilku odważnych osób wyprowadzała z getta dzieci. Ich rodzicom bardzo zależało na tym, żeby dzieci wiedziały kim są i z jakich rodzin pochodzą. Dlatego Irena Sendlerowa zapisywała na karteczkach dane wszystkich uratowanych. Robiła to wszystko z narażeniem własnego życia, sama trafiła na Pawiak, skąd cudem udało jej się wydostać. Resztę wojny spędziła ukrywając się pod fałszywym nazwiskiem, rozdzielona z ukochaną matką.
Smutna historia? Tak, oczywiście, że wszystkie książki, które opowiadają o II wojnie światowej muszą działać na nas przygnębiająco, ale czytając Listy w butelce człowiek nie powinien się smucić, tylko raczej cieszyć, że i w taki trudnych czasach żyli dobrzy ludzie. Irena Sendlerowa nie ratowała ludzi dla zaszczytów i orderów (choć tych otrzymała po wojnie wiele), robiła to, bo czuła taką potrzebę. Bo jej ojciec, który przed wojną pracował jako lekarz pomagał ludziom z dobroci serca. I choć dziewczynka straciła ojca mając siedem lat, cały czas pamiętała o tym, że trzeba nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują. To doskonały wzór do naśladowania i wartości, które musimy przekazywać kolejnym pokoleniom.
Listy w butelce opowieść o Irenie Sendlerowej to książka jednocześnie piękna i przerażająca. Anna Czerwińska-Rydel opowiedziała historię Ireny Sendlerowej językiem zrozumiałym dla młodych czytelników. Książkę zilustrował Maciej Szymanowicz, myślę, że jego rysunki trochę "odciążyły" całą opowieść i sprawiły, że o ile miejscami, ze względu na tematykę czyta się ją trudno, to patrzy się na nią trochę łatwiej, choć również nie bez emocji. Na nich widać rodziców tulących dziecko, z którym za chwilę się rozstaną i butelkę z danymi uratowanych dzieci zakopaną pod jabłonką. Ilustracje mocno zadziałały na wyobraźnię Tosi i wywarły na niej ogromne wrażenie. Od razu zwróciła uwagę na dzieci, które Janusz Korczak prowadzi do pociągu jadącego do Treblinki i śmierć, która jest tego pociągu maszynistą. Na tyle na ile było to możliwe wyjaśniłam jej sens tych ilustracji, bo zarówno postać Janusza Korczaka, jak i historia II wojny światowej pojawiła się w naszych rozmowach przy okazji ostatniej wizyty w Warszawie i zwiedzaniu Muzeum Powstania Warszawskiego i Polin. Warto czytać tę książkę razem z dziećmi, bez względu na to ile mają lat. Co prawda nie brakuje tu przypisów, a narracja bardzo przypomina tę z podręczników do historii, ale dzieci mogą mieć dodatkowe pytania albo wątpliwości, które warto jak najszybciej rozwiać. W książce znalazły się również listy, które do Ireny Sendlerowej pisali ludzie z całego świata.
Kilka miesięcy temu na rynku wydawniczym pojawiła się biografia Ireny Sendlerowej autorstwa Anny Bikont. Autorka, opierając się na badaniach, zakwestionowała liczbę uratowanych przez Sendlerową dzieci. W książce Anny Czerwińskiej-Rydel cały czas jest mowa o 2500 ocalonych. Nie liczby są w tym momencie (zwłaszcza dla dzieci) najważniejsze, tu liczy się postawa i odwaga, jaką wykazała się Sendlerowa. Dlatego o takich osobach warto mówić, przypominać i pamiętać, nie tylko przy okazji rocznic i uroczystości.
Rok 2018 został ustanowiony przez Sejm RP rokiem Ireny Sendlerowej. Warto przy tej okazji zapoznać dzieci z postacią tej niezwykłej kobiety, która podjęła się niewykonalnego zadania. Ratowała dzieci z warszawskiego getta. Kilka dni temu nakładem Literatury ukazała się książki Listy w butelce opowieść o Irenie Sendlerowej. Wiedziałam, że to będzie dobra książka w dniu, w którym zobaczyłam jej zapowiedź. Przybliżenia dzieciom życia Ireny Sendlerowej podjęła się Anna Czerwińska-Rydel, która napisała już biografie Kornela Makuszyńskiego, Jerzego Kukuczki, Henryka Sienkiewicza i wielu innych wybitnych Polaków. Tym razem zadanie wydawało się nieco trudniejsze, bo w jaki sposób, nie strasząc przesadnie czytelnika, opisać te nieludzkie czasy, w których przyszło żyć Irenie Sendlerowej i uratowanym przez nią dzieciom. Nie będę ukrywać, że książka momentami chwytała mnie za gardło, że na razie zamiast ją czytać tylko opowiedziałam ją Tosi, ale ta opowieść nie mogła być inna. Jest w niej wszystko, co powinno się tu znaleźć. Bezradność, a jednocześnie wola życia tych, którzy zostali zamknięci w getcie. Jest odwaga tych, którzy nie bali się Żydom pomagać. Jest strach dzieci i bezradność rodziców. Troska o najmłodszych, których dzieciństwo przypadło na czas wojny. Im właśnie pewnego dnia zdecydowała się pomóc Irena Sendlerowa, która jako siostra Jolanta każdego dnia wchodziła na teren getta niosąc pomoc tym zamkniętym w nim ludziom. Najpierw przynosiła im lekarstwa i ubrania, potem dzięki pomocy ze strony Żegoty i kilku odważnych osób wyprowadzała z getta dzieci. Ich rodzicom bardzo zależało na tym, żeby dzieci wiedziały kim są i z jakich rodzin pochodzą. Dlatego Irena Sendlerowa zapisywała na karteczkach dane wszystkich uratowanych. Robiła to wszystko z narażeniem własnego życia, sama trafiła na Pawiak, skąd cudem udało jej się wydostać. Resztę wojny spędziła ukrywając się pod fałszywym nazwiskiem, rozdzielona z ukochaną matką.
Smutna historia? Tak, oczywiście, że wszystkie książki, które opowiadają o II wojnie światowej muszą działać na nas przygnębiająco, ale czytając Listy w butelce człowiek nie powinien się smucić, tylko raczej cieszyć, że i w taki trudnych czasach żyli dobrzy ludzie. Irena Sendlerowa nie ratowała ludzi dla zaszczytów i orderów (choć tych otrzymała po wojnie wiele), robiła to, bo czuła taką potrzebę. Bo jej ojciec, który przed wojną pracował jako lekarz pomagał ludziom z dobroci serca. I choć dziewczynka straciła ojca mając siedem lat, cały czas pamiętała o tym, że trzeba nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują. To doskonały wzór do naśladowania i wartości, które musimy przekazywać kolejnym pokoleniom.
Listy w butelce opowieść o Irenie Sendlerowej to książka jednocześnie piękna i przerażająca. Anna Czerwińska-Rydel opowiedziała historię Ireny Sendlerowej językiem zrozumiałym dla młodych czytelników. Książkę zilustrował Maciej Szymanowicz, myślę, że jego rysunki trochę "odciążyły" całą opowieść i sprawiły, że o ile miejscami, ze względu na tematykę czyta się ją trudno, to patrzy się na nią trochę łatwiej, choć również nie bez emocji. Na nich widać rodziców tulących dziecko, z którym za chwilę się rozstaną i butelkę z danymi uratowanych dzieci zakopaną pod jabłonką. Ilustracje mocno zadziałały na wyobraźnię Tosi i wywarły na niej ogromne wrażenie. Od razu zwróciła uwagę na dzieci, które Janusz Korczak prowadzi do pociągu jadącego do Treblinki i śmierć, która jest tego pociągu maszynistą. Na tyle na ile było to możliwe wyjaśniłam jej sens tych ilustracji, bo zarówno postać Janusza Korczaka, jak i historia II wojny światowej pojawiła się w naszych rozmowach przy okazji ostatniej wizyty w Warszawie i zwiedzaniu Muzeum Powstania Warszawskiego i Polin. Warto czytać tę książkę razem z dziećmi, bez względu na to ile mają lat. Co prawda nie brakuje tu przypisów, a narracja bardzo przypomina tę z podręczników do historii, ale dzieci mogą mieć dodatkowe pytania albo wątpliwości, które warto jak najszybciej rozwiać. W książce znalazły się również listy, które do Ireny Sendlerowej pisali ludzie z całego świata.
Kilka miesięcy temu na rynku wydawniczym pojawiła się biografia Ireny Sendlerowej autorstwa Anny Bikont. Autorka, opierając się na badaniach, zakwestionowała liczbę uratowanych przez Sendlerową dzieci. W książce Anny Czerwińskiej-Rydel cały czas jest mowa o 2500 ocalonych. Nie liczby są w tym momencie (zwłaszcza dla dzieci) najważniejsze, tu liczy się postawa i odwaga, jaką wykazała się Sendlerowa. Dlatego o takich osobach warto mówić, przypominać i pamiętać, nie tylko przy okazji rocznic i uroczystości.
Listy w butelce opowieść o Irenie Sendlerowej
Anna Czerwińska-Rydel
ilustracje Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo Literatura, 2018
Ja też lubię książki, które coś wnoszą- coś więcej dają, niż tylko rozrywkę. Świetna pozycja książkowa. Wara uwagi.
OdpowiedzUsuńZycie nie jest jedną wielką krainą szczęśliwości, musimy przekazać w delikatny sposób naszym dzieciom, a książka na pewno nam w tym pomoże :)
OdpowiedzUsuńO wojnie trzeba rozmawiać z dziećmi normalnie, jak to odbiorą to dokadnie tak naprawdę nie wiemy, to zależy od dziecka. Oby tylko nie mieli okazji przeżywać wojny na sobie .
OdpowiedzUsuńSeria "Wojny dorosłych historie dzieci" to jedna z naszych ulubionych. Trudna, ale bardzo ważna
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytałabym tę książkę i porozmawiała z dziećmi. Trudnych tematów nie należy unikać i to niezależnie od wieku dziecka tzn. oczywiście rozmowa powinna być przeprowadzona stosownie do wieku dziecka :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa książka. Poczekamy trochę aż dzieci podrosną i z całą pewnością ją przeczytamy.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie miec tą książkę! Teraz Laura jeszcze jest za mała (skończy 5 lat) ale na przyszłość będzie idealna, a póki co sama chętnie się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńja mam mieszane uczucia co do mówienia dzieciom o wojnie. Może powinniśmy już zapomnieć o krzywdach wyrządzonych przez okupantów i budować z nimi nowe relacje w Europie.
OdpowiedzUsuńNikt tu nie mówi o pamięci o okupantach... myślę, że o wojnie powinno się mówić, żeby jak najmniejszej ilości przyszłych dorosłych a teraz dzieci przyszło do głowy takie rozwiązywanie trudnych spraw
UsuńTak, o wojnie mówić trzeba, żeby nigdy nikomu nie przyszło do głowy znowu jej wywołać.
UsuńPiekna propozycja choć myślę, że mój syn jeszcze trochę za mały. Zapisuję na zaś
OdpowiedzUsuńMoje dzieci są jeszcze za małe na takie książki, ale na pewno warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńTa książka to.wartościowa propozycja dla dzieci, ale starszych niż mój syn. Warto pielęgnować pamięć o takuch krystalicznych postaciach
OdpowiedzUsuńMy też 'przerabiamy' właśnie trudną książkę :) zapraszam na recenzję na Weekendownik. Myślę, że w taki piękny sposób warto mówić, gdy nadejdzie odpowiedni moment :)
OdpowiedzUsuńBiografia Sendlerowej autorstwa Bikont i "Listy w butelce" na pewno sprawdziłyby się jako pakiet prezentowy dla jakiejś zaprzyjaźnionej rodzinki moli książkowych.
OdpowiedzUsuńMój syn uczył się o wojnie w przedszkolu i takie to na nim wrażenie zrobiło, że teraz za każdym razem, jak się modli, to prosi, żeby nie było wojny!
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka w tym wydaniu znakomicie przybliży dzieciom ten ciężki temat. Nie można wymazać przeszłości okłamując lub nie mówiąc o tym, dlatego taka forma pierwszego kontaktu wydaje się znakomita!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja uważam, że z dziećmi nie powinno być tematów tabu, zwłaszcza jeśli same zaczynają pytać. :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna książka z pięknym przesłaniem. Tematy wojny dla naszych dzieci są abstrakcja. Uważam jednak, że warto z nimi o tym rozmawiać.
OdpowiedzUsuńKsiążka pozwala odkryć tematy tabu i pokazać, że świat w cale nie jest taki kolorowy :)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że zaprezentowałaś bardzo wartościową książkę. Nasze dzieci wojny nie znają, pewnie w takiej formie jak II wojna światowa już nigdy nie poznają, ale trzeba o tych wydarzeniach dzieciom mówić. Oczywiście stosownie do wieku i umiejętności odbierania świata przez dziecko.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze te tematy omijam :)
OdpowiedzUsuńMoja córeczka ma dopiero 4 latka, ale w przyszłości na pewno ją zapoznam z tym tematem... To bardzo ważne!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze że w ten sposób przekazujesz wiedzę swoim dzieciom. To nie są łatwe tematy, ale życie ma różne kolory. Dlatego my też poruszamy różne tematy.
OdpowiedzUsuńZbankrutuję na książkach... :P albo muszę przestać czytać recenzje :P kolejna pozycja do zapisania i kupienia :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, szczególnie takie, które nas czegoś uczą! :)
OdpowiedzUsuńO ważnych tematach zawsze trzeba mówić
OdpowiedzUsuńCudownie że jest coraz więcej książek które skłaniają do rozmowy z rodzicami i poruszają bardzo ważne tematy :)
OdpowiedzUsuńTo rodzice przygotowują dzieci do życia w tom świecie. Jeśli nie pozwolą im poznać rzeczywistości w bezpieczny, dostosowany do ich potrzeb i możliwości sposób, w pewnym momencie przeżyją szok. Rozmawiać trzeba o wszystkim. M jedynie forma powinna być właściwa.
OdpowiedzUsuńTę książkę i ja chętnie bym przeczytała, mimo, że dzieckiem nie jestem już przecież od dawna ;)
OdpowiedzUsuńWyd. Literatura wydaje piękne i wzruszające książki o wojnie, nasz numer 1 to Asiunia.
OdpowiedzUsuńzaciekawila mnie ta ksiazka. Dziekuje
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę. Warta polecenia
OdpowiedzUsuń