"Jak Winston uratował Święta" (Wydawnictwo Zielona Sowa)
Czytanie książek adwentowych stało się naszą rodzinną tradycją. Do tej pory wiązałyśmy je tylko z jednym wydawnictwem. W tym, ze zdziwieniem, odkryłam, że podzielone na dwadzieścia cztery rozdziały książki przeznaczone do czytania w grudniu, ukazuje się coraz więcej. Obok większości z nich przeszłam obojętnie, ale do tej musiałam nie tylko zajrzeć. Tę musiałam mieć!
Zachęciło mnie oczywiście nazwisko autora. Alex T. Smith wymyślił uwielbianego przez Tosię psa Kostka (KLIK) i równie wielbionego przez naszą rodzinę detektywa Pingwina (KLIK). Każda kolejna książka jego autorstwa, która trafia w nasze ręce, szybko staje się hitem. Miałam nadzieję, że z tą będzie podobnie. To znaczy nadal mam nadzieję, że tak będzie, bo na razie tę książkę przeczytałam tylko ja. Tosia uparcie przestrzega zasady, że te książki można zacząć czytać dopiero 1 grudnia, więc dziś dowiecie się, co na temat tej książki myślę ja;)
Jak Winston uratował święta to pełna ciepła, bardzo świąteczna opowieść o niezwykle dzielnej myszy, która mimo tego, że sama nie miała łatwego życia, zdecydowała się pomóc komuś innemu. Tym kimś był mały Oliver, syn właścicieli sklepu z zabawkami. Chłopiec był tak bardzo pochłonięty pomaganiem rodzicom w gorącym okresie przedświątecznym, że nie zdążył napisać listu do Świętego Mikołaja. Zrobił to na ostatnią chwilę, napisał, włożył do koperty, zaadresował i wrzucił do skrzynki. Niestety, koperta wypadła ze skrzynki i odleciała. Dokąd? Prosto do Winstona, biednego, bezdomnego, zmarzniętego i głodnego myszka. Myszek mógłby z tej koperty zrobić sobie ciepłą kołdrę, kiedy jednak zobaczył kto jest adresatem listu, nie wahał się ani przez chwilę i ruszył w podróż, której celem było odnalezienie Świętego Mikołaja. Zdradzić Wam kilka szczegółów jego wyprawy? Nie mogę... musicie sami przeczytać tę książkę. Nie do końca sami, najlepiej z dziećmi, niech one również poznają dzielnego Winstona, który poświęcił wiele po to, żeby obce mu dziecko miało wyjątkowe święta.
Historia historią, ale jest w tej książce coś, co wyróżnia ją na tle innych stworzonych według tej samej konwencji. Oprócz kolejnych rozdziałów przeznaczonych do czytania od 1 grudnia, są tu jeszcze zadania. Można je wykonywać w tym samym dniu, można wybierać te, które najbardziej nam się podobają i realizować w dowolnym terminie. Zadania są bardzo luźno powiązane z czytanymi fragmentami, więc nie musimy czuć się zobligowani do wykonywania ich wszystkich. Warto jednak wybrać przynajmniej kilka z nich. Dlaczego? Bo podobnie jak historia Winstona pomagają one przygotować się do Bożego Narodzenia. Co więcej, dzięki nim na święta przygotujemy nasze domy. Znajdziemy tam wskazówki dotyczące przygotowywania świątecznych ozdób i smakołyków. To kopalnia przedświątecznych inspiracji.
Na początku napisałam, że bardzo lubię książki Alexa T. Smitha. Po przeczytaniu Jak Winston uratował Święta zdanie nie zmieniam, wręcz przeciwnie! Uwielbiam tego autora i ilustratora jeszcze bardziej. Za wspaniałą, mądrą i pełną ciepła opowieść, za przepiękne, kolorowe ilustracje. Za detale, których trzeba wypatrywać, za magię, która kryje się na każdej stronie. Ta książka jest tak niezwykła, jak czas, do którego przygotowuje!
Jak Winston uratował Święta
Alex T. Smith
tłumaczenie Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo Zielona Sowa, 2018
wiek 6+
Świetna inspiracja na prezet dla pewnego chłopca, dzięki!
OdpowiedzUsuńMy jeszcze nie czytamy książek o świętach - czekamy do 1 grudnia :) Ale ta pozycja wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCzytanie dzieciom to sprawa, na którą bardzo stawiam nacisk a ta pozycja za jakiś czas na pewno u nas zagości
OdpowiedzUsuńLubię książeczki, które umilają świąteczny czas :)
OdpowiedzUsuńIdealna pozycja na ten przedświąteczny czas. :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo zachęcająco. Jak ja zamówię nawet dziś to pewnie nie dotrze do nas do soboty :(
OdpowiedzUsuńPięknie wydana książka ;)
OdpowiedzUsuńI kto by pomyślał, że małą myszka ma taką siłę.
OdpowiedzUsuńŚwietny patent - codziennie jedna świąteczna opowieść :) Bardzo dobrze, że ktoś wpadł na taki pomysł!
OdpowiedzUsuńMy książki świąteczne czytamy od 1 grudnia, tej nie mamy ale to się zmieni
OdpowiedzUsuńZ moich czasów były tylko czekoladki w kalendarzu adwentowym. Ale książka (i to jeszcze taka) jest znacznie lepsza.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki, na pewno sie za nią rozejrze :)
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś ma możliwości jeszcze ją gdzieś dostać to ja też chętnie kupię, moje zamówienie online anulowane... A miał być taki fajny prezent, sama się cieszyłam jak dziecko że będę mieć taką książkę i czytać ja synkow
OdpowiedzUsuń