"Leo i czerwony automat" (Latarnik)
Gdybym miała wymienić, moim zdaniem, najlepszego polskiego autora piszącego książki dla młodszych nastolatków, bez wahania wymieniłabym Marcina Szczygielskiego. Uwielbiam jego styl, doceniam fakt, że nie boi się podejmować trudnych tematów i, że pisze tak, że lektura jego książek sprawia mi taką samą przyjemność jak ich docelowym adresatom. Tosia na większość książek jego autorstwa jeszcze jeszcze nieco za młoda, ale ja już teraz kupuję wszystko, co się ukazuje, bo wiem, że te książki są tego warte!
Dlatego nie wahałam się ani chwili, kiedy ukazała się najnowsza powieść Marcina Szczygielskiego Leo i czerwony automat. Kupiłam, przeczytałam i polubiłam, jak wszystkie wcześniejsze. Znowu nie jest to opowieść z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, ale ponieważ ja tego typu książek nie lubię, to Marcin Szczygielski znowu trafił w moje literackie gusta.
Główny (i tytułowy) bohater książki Leo wiedzie dość szczęśliwe życie. W mieście, w którym mieszka wszyscy są dla siebie życzliwi. Nikt nikomu nie robi na złość, nikt nikomu nie sprawia przykrości. Można powiedzieć, że to miasto bardzo szczęśliwych ludzi. Niestety do czasu... Zupełnie niespodziewanie, nagle, z dnia na dzień wszystko zaczyna się zmieniać. Wszystko zaczyna się psuć. Ludzie stają się wobec siebie bardzo podejrzliwi. Czyżby zaczęli się czegoś bać? Być może, wskazuje na to choćby to, że nagle w mieście zaczynają pojawiać się systemy alarmowe, a na klatkach schodowych kraty. Jednocześnie na głównym placu rozpoczyna się budowa. Powstaje tam dziwna czerwona konstrukcja. Leo nie wie, co to może być i czemu ma służyć. Podejrzewa jednak, że te wszystkie dziwne rzeczy mogą mieć z powstającą budowlą coś wspólnego. I nie myli się. Miastu grozi katastrofa, a samemu bohaterowi niebezpieczeństwo. Leo musi zatrzymać mieszkańców miasta. Z pomocą przychodzi mu siostra jego kolegi z klasy. Anna jest przez otoczenie uznawana za odmieńca i nie cieszy się sympatią rówieśników. Udaje jej się jednak znaleźć płaszczyznę porozumienia z Leo.
Sam Leo również nieco się od swoich rówieśników różni. Czym? Choćby tym, że urodził się kilka lat po śmierci swojego taty, dzięki metodzie in vitro. Nigdy nie był to problem ani dla niego, ani dla jego mamy, ani dla otoczenia. Było to dla nich wszystkich zrozumiałe i absolutnie normalne. Jednak kiedy mieszkańcy miasta zaczęli się zmieniać zmienił się również ich stosunek do Leo. Chłopiec zupełnie tego nie rozumiał. I nie zrozumieją tego pewnie również czytelnicy. Oby dzięki takim książkom ludzi, których dziwi jakakolwiek "inność" było jak najmniej.
Leo i czerwony automat to książka, która zachwyca, skłania do refleksji, która trochę bawi i jednocześnie wiele uczy. To książka pełna mądrości. Wiele jest w tej książce również wspaniałych ilustracji. Stworzyła je mistrzyni subtelnych, a jednocześnie niebanalnych grafik Dorota Wojciechowska-Danek. Jej prace wspaniale uzupełniły tę mądrą i ciekawą opowieść o świecie, w którym ludzie przestają sobie ufać. O świecie, w którym zaczyna rządzić zło, w którym ludzie zapominają o tym, że warto odnosić się do siebie z życzliwością. Czy to nasza rzeczywistość? Mam nadzieję, że nie, że wśród nas wielu jest ludzi podobnych do Leo, którzy na zło obecne w świecie i wzajemną niechęć panującą wśród ludzi się nie godzą!
Leo i czerwony automat
Marcin Szczygielski
ilustracje Dorota Wojciechowska-Danek
Instytut Wydawniczy Latarnik, 2018
Bohaterowie? Ratowanie miasta? To świetny temat :) Dobrze się czyta takie ksiażki!
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja. Liczę na to, że w koncu znajdę czas na czytanie😉
OdpowiedzUsuńFajnie! Lubię książki dla dzieci, które oprócz fajnych ilustracji mają jakieś przesłanie. Takie, o którym można później z dzieckiem porozmawiać :)
OdpowiedzUsuńKolejna książka, którą z chęcią podsunę synowi.
OdpowiedzUsuńNasza Tosia ma dopiero 3 lata, więc jeszcze chwilę musimy poczekać, aż zaczną interesować ją takie książki :)
OdpowiedzUsuńSama z przyjemnością przeczytam i poznam tegoż autora. Świetna recenzja. :)
OdpowiedzUsuńmoi chlopcy póki co na etapie kolorowych książeczek ale na przyszłość będę o tej pamiętała :)
OdpowiedzUsuńA ja w ogóle nie znam tego autora, będzie trzeba nadrobić, choć do nastoletnich czasów jeszcze trochę czasu mamy :)
OdpowiedzUsuńNiestety odnoszę wrażenie, ze to coraz bardziej nasza rzeczywistość - i że ludzie odnoszą się do siebie coraz gorzej i mniej życzliwie.
OdpowiedzUsuńCzy ja Ci już kiedyś pisałam, że przez Ciebie kupuję tylko więcej książek
OdpowiedzUsuńCiągle szukam książek z nutą dydaktyczną. Wielkie dzięki za ten wpis! Maja
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, zaciekawiłaś mnie. Może moja córka już dałaby radę ja przeczytać, bo chłopcy to jeszcze za mali. Muszę poszukać w księgarni. Zależy mi, aby dzieci czytały wartościowe książki, poruszające trudne tematy.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tytuł - zdecydowanie będę miała go na uwadze przy wyborach prezentowych! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki dla dzieci, ale szczerze to jeszcze nie słyszałam o tym autorze, muszę koniecznie przeczytać córce coś jego autorstwa��
OdpowiedzUsuń