"Nierozłączki" (Wydawnictwo EGMONT)
Czytając te książki myślałam o tym, że to chyba dobrze, że nie wiem o wszystkim, co Tosia robi w szkole. Gdybym wiedziała miałabym zapewne więcej siwych włosów, zmarszczek, a w pracy siedziałabym znacznie niespokojniej. Myślałabym o tych wszystkich szalonych pomysłach, które każdego dnia doczekują się realizacji. Bohaterki serii "Nierozłączki" często wpadają na szalone pomysły i równie często te szalone pomysły realizują.
W dwóch pierwszych tomach serii poznajemy bohaterki jakich jeszcze nie było. Lilka i Pestka zostały przyjaciółkami mimo tego, że początek ich znajomości łatwy nie był. Dzieliło je wszystko. Kiedy zobaczyły się po raz pierwszy już wiedziały, że nigdy się nie zaprzyjaźnią. Ich rodzice byli innego zdania. Różnice między dziewczynkami widzieli gołym okiem, ale mieli nadzieję, że gdyby bliżej się poznały, wywarłyby na siebie dobry wpływ. Rzeczywistość rozminęła się nieco z wyobrażeniami. W dniu, w którym drogi dziewczynek się skrzyżowały, okazało się, że są do siebie bardzo podobne. Co więcej, ich rodzice mówili im to samo. To znaczy radzili zaprzyjaźnić się z tą drugą, żeby nowa koleżanka zmieniła jej zachowanie i nieco utemperowała charakter. Złośliwie napiszę, oj niedoczekanie. Lilka i Pestka zaprzyjaźnią się i będą rozrabiać jeszcze bardziej niż dotąd. Skaczą przez płoty oddzielające od siebie ogródki sąsiadów, przygotowują magiczne eliksiry i robią różne psikusy starszej siostrze Pestki. Planują zostać czarownicami i twierdzą, że w szkolnej toalecie zamieszkał duch. Są to na pewno dziewczynki, z którymi nie można się nudzić. Lepiej jednak być ich przyjacielem niż wrogiem, o czym nieustannie przekonuje się starsza siostra Pestki. Oj, tym dziewczyno pomysły nigdy się nie kończą.
Podoba mi się pomysł stworzenia takich nietypowych dziewczynek. Jednak w książkach najczęściej przedstawiane są one jako te grzeczniejsze od chłopców, bardziej ułożone, chętniej wykonujące polecenia rodziców. Lilka i Pestka takie nie są, rozrabiają, psocą i przy tym świetnie się bawią. Czy to źle? Ależ skąd. Czytelnik przy nich bawi się równie dobrze. Co prawda dorosły czytelnik będzie postępowaniem dziewczynek trochę zaniepokojony, ale rówieśnicy Lilki i Pestki będą zachwyceni. Bohaterki są może trochę nietypowe, czasem aż zbyt śmiałe, ale tak o nich myślą chyba tylko dorośli. Bo tak naprawdę to te dziewczynki są po prostu szczęśliwe i, jeszcze, jak przystało na dzieci, beztroskie. I właśnie dlatego ta seria na pewno młodym czytelnikom się spodoba. Przetestujcie na własnych dzieciach! Gwarantuję, że testy wyjdą pomyślnie.
seria "Nierozłączki"
Annie Barrows
ilustracje Sophie Blackall
tłumaczenie Emila Kiereś
Egmont 2019
Dobrze, ze ksiązka nie traktuje dziewczynek stereotypowo - one też są w końcu dziećmi i mają takie samo prawo do psot, jak chłopcy :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne podejście. Te stereotypowe ujęcia w książkach strasznie mnie drażnią.
OdpowiedzUsuńOki, ja na własnych przetestuję :)
OdpowiedzUsuńO, rzeczywiście to dosyć nietypowe podejście powieściowe, żeby to dziewczynki rozrabiały. I bardzo mi się to podoba, bo nie tylko chłopcy rozrabiają :D! Nawet jeżeli nie czytuję literatury dziecięcej, książka po twojej recenzji nieco mnie oczarowała!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
lubię takie książki, na pewno znajdzie się w mojej biblioteczce
OdpowiedzUsuńFajnie że rozrabiakami dla odmiany są dziewczynki 😉. To zawsze dobry krok w odejściu od stereotypizacji!
OdpowiedzUsuńJa się ostatnio dowiedziałam, że przez smartwacha mogę podsłuchiwać, co syn robi w szkole, ale chyba też nie chcę wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być idealna dla mojej córki. Do tego łamie stereotypy - świetnie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie do nas przyszły te książeczki, i czkam co Karina o nich powie
OdpowiedzUsuńKsiążeczki wyglądają ciekawie. Bardzo lubię taki typ ilustracji :)
OdpowiedzUsuńNiedawno przeczytałam te książeczki i uważam, że są świetne :) Co chwilę coś się dzieje, myślę, że dziewczynki będą zachwycone takimi przygodami i chętnie przeczytają tę serię:)
OdpowiedzUsuń