"Syn wiedźmy" (Wydawnictwo Literackie)
Nie pamiętam, żeby był przynajmniej jeden taki etap w moim życiu, żeby nie było wokół mnie książek. Rodzice kupowali mi je od zawsze i zawsze mi je czytali. Potem czytałam je sama, kupowałam albo wypożyczałam z biblioteki. Zawsze, kiedy odwiedzałam znajomych albo rodzinę przyglądałam się ich biblioteczkom. Lubię przyglądać się temu, co czytają inni ludzie. Pamiętam jak z biblioteczki w domu babci, z której korzystała moja mama, wybierałam książki do czytania w letnie wieczory. Każda nich była wyjątkowa, każda niosła ze sobą wielką przygodę. Myślę, że książka, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, również mogłaby się tam znaleźć i na pewno, bez wahania, wzięłabym ją do ręki.
Syn wiedźmy na pierwszy rzut oka zapowiada wielką przygodę literacką. Jest w tej książce, w jej okładce i krótkim opisie na odwrocie coś magnetycznego, magicznego i wyjątkowego. Coś, co sprawia, że chce się tę książkę przeczytać "na raz". A jednocześnie chce się ją czytać najdłużej jak to tylko możliwe, żeby cieszyć się jej wyjątkowością. Bo jest to lektura naprawdę niezwykła.
Jej początek jest bardzo smutny. Oto dwaj bracia bliźniacy budują okręt. Są dziećmi, więc nie mają odpowiednich do tego materiałów. Korzystają ze starych mebli, patyków i sznurków. Mają niewiele, ale udaje im się zbudować okręt. Mają nadzieję, że na jego pokładzie dopłyną aż do morza. Tak się jednak nie dzieje, okręt okazuje się nie być aż tak wytrzymały, rozpada się, a chłopcy wpadają do wody. Na ratunek rusza ich ojciec, ale z wody wyciąga tylko jednego syna. Jak mówią ci, którzy przyglądali się całej scenie, niewłaściwego, bo przeżyć powinien ten drugi. Ned, bo tak miał na imię wydobyty z wody chłopiec, na brzegu walczył o życie. Patrzyła na to jego matka, zwana przez wszystkich mieszkańców wioski, Siostrą Wiedźmą. To ona była strażniczką niewielkiego zapasu magii - starożytnej i tak potężnej, że wedle powszechnej wiedzy samo jej dotknięcie mogło zabić. Tym razem jednak magia nie zdała się na wiele, a to dlatego, że można jej było używać wyłącznie w służbie innych. Siostra Wiedźma patrzyła na syna, który przeżył i widziała, jak walczy o kolejny oddech. Wiedziała, że szansa na to, że przeżyje noc jest niewielka, dlatego musiała mu pomóc. I wykorzystała do tego magię, której strzegła. Z jej pomocą wszyła do ciała Neda duszę Tama, drugiego syna, tego, który zginął w nurcie rzeki. Tak uratowała swoje dziecko. Minęło trochę czasu i chłopiec odzyskał siły, ale zmienił się. Nie śmiał się, nie biegał tak szybko jak kiedyś i milczał, jakby miał zasznurowane usta. Był niewłaściwym chłopcem...
Ale była też dziewczynka. Miała na imię Aina. Jej matka na łożu śmierci przekazała jej przepowiednię. Według niej, Aina miała kiedyś uratować życie niewłaściwego chłopca, a on miał uratować ją. Nie rozumiała tych słów, nie wiedziała, co mają oznaczać, ale one zawsze dźwięczały w jej uszach. Także w dniu, w którym ich drogi się spotkały. Kiedy, choć wiele ich różniło i zupełnie się nie znali, musieli obdarzyć się zaufaniem. Jeśli nie uda im się tego zrobić, między dwoma królestwami wybuchnie wojna. Tylko zgoda i wzajemne wsparcie, jakich mogą udzielić sobie Aina i Ned, mogą temu nieszczęściu, jakim jest wojna, zapobiec.
To, co napisałam to tylko ułamek tego, co jest w tej książce. Przede wszystkim czytelnik znajdzie tu magię i przygodę. Doświadczy emocji, których długo nie zapomni. Będzie bał się razem z bohaterami tej opowieści, będzie współodczuwał razem z nimi. Będzie im kibicował i wspierał swoimi myślami. Syn wiedźmy pochłonie czytelnika całkowicie, wciągnie i zachwyci każdym zdaniem, każdym słowem, każdą kolejną przygodą. Zaintryguje, uderzy w najwrażliwsze struny duszy i umysłu czytelnika. Wejdzie głęboko jak magia, która obecna jest na niemal wszystkich stronach tej książki. To uczta literacka dla miłośników baśni, powieści fantasy. Dla dzieci, którym chcemy pokazywać dobre książki.
Ale była też dziewczynka. Miała na imię Aina. Jej matka na łożu śmierci przekazała jej przepowiednię. Według niej, Aina miała kiedyś uratować życie niewłaściwego chłopca, a on miał uratować ją. Nie rozumiała tych słów, nie wiedziała, co mają oznaczać, ale one zawsze dźwięczały w jej uszach. Także w dniu, w którym ich drogi się spotkały. Kiedy, choć wiele ich różniło i zupełnie się nie znali, musieli obdarzyć się zaufaniem. Jeśli nie uda im się tego zrobić, między dwoma królestwami wybuchnie wojna. Tylko zgoda i wzajemne wsparcie, jakich mogą udzielić sobie Aina i Ned, mogą temu nieszczęściu, jakim jest wojna, zapobiec.
To, co napisałam to tylko ułamek tego, co jest w tej książce. Przede wszystkim czytelnik znajdzie tu magię i przygodę. Doświadczy emocji, których długo nie zapomni. Będzie bał się razem z bohaterami tej opowieści, będzie współodczuwał razem z nimi. Będzie im kibicował i wspierał swoimi myślami. Syn wiedźmy pochłonie czytelnika całkowicie, wciągnie i zachwyci każdym zdaniem, każdym słowem, każdą kolejną przygodą. Zaintryguje, uderzy w najwrażliwsze struny duszy i umysłu czytelnika. Wejdzie głęboko jak magia, która obecna jest na niemal wszystkich stronach tej książki. To uczta literacka dla miłośników baśni, powieści fantasy. Dla dzieci, którym chcemy pokazywać dobre książki.
Syn wiedźmy
Kelly Barnhill
tłumaczenie Łukasz Małecki
Wydawnictwo Literackie 2019
wiek 10+
To jest prawidłowa postawa, aby od najmłodszych lat za Pan brat byc z ksiązką i tym samym zaszczepić dzieciaki.
OdpowiedzUsuńFajna publikacja dla starszaków :-)
OdpowiedzUsuńO, sama chętnie bym sięgnęła po tę książkę :D
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się naprawdę imponująco i intrygująco. Jeszcze nie czytałam żadnej publikacji tego wydawnictwa. Być może to będzie pierwszą pozycja. Gdy uporam się ze stosem książek, które czekają na lekturę, koniecznie muszę ją przeczytać. Zapisuję.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że brzmi to bardzo ciekawie. Piszesz, że to tylko mały ułamek, a brzmi, jak dobry kawał książki. A to znaczy, że tak, jak wspominałaś jest pewnie pełna przygód i akcji. Gdyby nie dzieci na okładce, myślałabym, że to jakiś horror ;-)
OdpowiedzUsuńFanatasy to raczej nie moja "bajka", a i dziecko mam trochę za małe. Natomiast już to co przeczytałam w Twojej recenzji pokazuje, że nawet takiemu sceptykowi jak ja mogłaby się ta książka podobać.
OdpowiedzUsuńSuper, taki Zerowy klimat dorzucę mu chyba do paczuszki na dzień dziecka.
OdpowiedzUsuńCudowna okładka, po której spodziewać się można magicznej lektury przykuwającej uwagę 😁😎
OdpowiedzUsuńPiękna okładka, zatrzymuje spojrzenie na dłużej. W naszym domu czyta się bardzo dużo. Synek uwielbia słuchać, sam też już powoli czyta.
OdpowiedzUsuńOoo książka kusi już samą okładką. Choć ja mam jeszcze za małe dzieci na tą książkę to sama chętnie przeczytałabym ją. :-)
OdpowiedzUsuń