Wydawnictwo Debit rozpieszcza miłośników książek detektywistycznych
Po raz drugi podjęłam się wybrania książek, które dzieci z klasy Tosi dostaną na zakończenie roku szkolnego. Ktoś powie, że to czysta przyjemność, a mogłabym się nawet z tym stwierdzeniem zgodzić. Jest tylko jedno "ale". Wartościowych i ciekawych książek jest na rynku tak wiele, że może od tego wyboru zakręcić się w głowie. Staram się wybierać przede wszystkim książki wydane w 2019 roku. Stawiam również na takie, które wypróbowałam na Tosi, bo ona czytając naprawdę wiele, doskonale odróżnia to, co ciekawe od tego, czemu uwagi nie warto poświęcać.
Właśnie dlatego tak wielką sympatią darzy serię autorstwa Zofii Staniszewskiej, której bohaterami są Ignacy i Mela. Bardzo sympatyczne, nieco szalone rodzeństwo, które niczego się nie boi i zawsze jest tam, gdzie dzieje się coś dziwnego. Przeczytaliśmy wszystkie wydane do tej pory książki o ich przygodach. Niedawno ukazała się kolejna (już szósta). O czym opowiada? Na początek o remoncie, który trwa w Centrum Sportu i Zabawy. W trakcie prac robotnicy odkrywają kapsułę czasu. Niestety, zanim ktokolwiek pozna jej zawartość, kapsuła znika. I tu do akcji wkraczają dobrze nam znani Ignacy i Mela. Szybko typują podejrzanych i zaczynają im się bardzo dokładnie przyglądać. Kto i dlaczego ukradł kapsułę? Decyzja, jak zwykle, należy do czytelników, których Zofia Staniszewska uczyniła współautorami książki. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta. W książce są dwa zakończenia. Czytelnik musi dokonać wyboru, na podstawie tego, co wcześniej przeczytał oraz własnych podejrzeń. Właśnie za te niekończące się domysły i pojawiające się tropy uwielbiamy tę serię. To gratka dla wszystkich, którzy lubią książki detektywistyczne i opowieści, które są bliskie czytelnikom. Przygody Ignacego i Meli takie są i pewnie dlatego regularnie rośnie grono ich fanów.
Jak dobrze wiecie, Tosia ma ogromną słabość do książek detektywistycznych. Wyszukuje je w bibliotece i księgarniach, zawsze rzucają jej się w oczy. A ostatnio rzuciły się także na uszy. Bo Tosia zaczęła lubić audiobooki. Długo nie mogłam przekonać jej do ich słuchania. Miała swój ulubiony, którego mogła słuchać w kółko, ale zachęcić do słuchania nowych, było bardzo trudno. Sytuacja zmieniła się, kiedy poznała serię o kocie Winstonie. Jej czytanie rozpoczęłyśmy od czwartego tomu, ale kolejność poznawania audiobooków jest już odpowiednia. Aktualnie Tosia słucha po raz setny pierwszego tomu czytanego przez Tomasza Kozłowicza. To z niego dowiedziała się jak wyglądał początek znajomości Winstona i Darii. Było z tym wszystkim niemałe zamieszanie, bo na skutek burzy, kot i dziewczynka zamienili się ciałami! I Winston w ciele Darii musiał pójść do szkoły, a ona musiała żyć jak kot. Tę niespodziewaną zmianę miejsc postanowili wykorzystać w zacnym celu i zmienić na zawsze życie Darii i jej mamy!
Ta piękna i mądra historia bardzo spodobała się Tosi, spodobała się również mi i bardzo chętnie do niej wracam. Bo jest to jedna z tych książek, które uczą dzieci empatii i radzenia sobie z problemami, które napotykają w swoim codziennym życiu. Przygody Winstona właśnie takie są i wspaniale łączą ciekawą dla młodego czytelnika historię oraz wartościowe przesłanie.
Książka czy film? Na to pytanie odpowiadało już wielu, choć jednej dobrej odpowiedzi nie ma. Podobnie rzecz ma się z książkami i audiobookami. Wszystko zależy od czasu i okoliczności. Te pierwsze nie sprawdzą się, kiedy prowadzimy samochód. Doskonale nadadzą się jednak do czytania w pociągu, komunikacji miejskiej albo u lekarza. Audiobooki lubią osoby, które dużo jeżdżą samochodem. To one umilają im podróż i nie odwracają uwagi. Podobnie jest z dziećmi. Tosia słucha audiobooka zasypiając, bawiąc się albo w trakcie długiej podróży. Książki towarzyszą nam i jej w każdej innej sytuacji. Razem tworzą spójną całość i sprawiają, że z dobrymi, ciekawymi opowieściami może obcować całą dobę. Wam również to polecamy!
Te i inne książki oraz audiobooki znajdziecie
Też lubimy książki Zofii Staniszewskiej :) Z Twoich recenzji ostatnio korzystałam polecając mamie ksiązki dla jej uczniów na zakończenie roku szkolnego :)
OdpowiedzUsuńOch! Jak miło mi to czytać :)
UsuńJak byłam mała tego typu książki uwielbiałam
OdpowiedzUsuńDla mojego synka jeszcze za wcześnie, na razie czytamy prostsze lektury. Jakoś do tej pory nie spotkałam się z dawaniem uczniom książek na zakończenie roku. Chyba, że chodzi o nagrody dla najlepszych, to tak :)
OdpowiedzUsuńTeodor przeżywa fascynacje detektywami, na pewno coś mu sprawie.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z tą serią książeczek.
OdpowiedzUsuńCzy dla 6 latki się nada? Zaciekawi??
"Ignacy i Mela" na pewno!
UsuńJako dziecko uwielbialam ksiazki detektywistyczne. Musze wreszcie zacząć takie czytac moim chlopcom
OdpowiedzUsuńOd dzieciństwa uwielbiałam książki detektywistyczne i to mi zostało :)
OdpowiedzUsuń