"Niezbyt tęga księga" (Wydawnictwo ADAMADA)
Nie jestem największą fanką zbiorów opowiadań. Jeśli lubiany przeze mnie pisarz wydaje zamiast nowej powieści tom z krótszymi formami, długo zastanawiam się zanim zdecyduję się taką książkę kupić i przeczytać. Podświadomie niechęć do czytania opowiadań przeniosłam na Tosię. Wybierając książki dla niej najczęściej kupowałam te, w których zamieszczona była tylko jedna historia. Sięgając po tomy opowiadań trudno było nam je skończyć, porzucałyśmy je po kilku historiach i wracałyśmy do czytania lubianych przez nas powieści. Przyszedł jednak czas na zmiany! A wszystko przez szkołę!
Tosia od września rozpocznie (w szkole albo w domu) naukę w czwartej klasie. Z łatwością można zauważyć, że są teraz do tego bardzo intensywnie przygotowywani. Między innymi poprzez pisanie coraz dłuższych wypracowań. Większość z nich to właśnie opowiadania. Tosia musi wymyślić jakąś historię, dokładnie ją zaplanować, a potem opisać. Pomysłów ma mnóstwo, często wystarczyłoby ich na kilkadziesiąt stron powieści. Musi nauczyć się nad nimi panować, tworzyć historie spójne, ciekawe i zrozumiałe dla czytelnika. W jaki sposób może się tego nauczyć? Oczywiście czytając opowiadania!
Właśnie dlatego sięgnęłyśmy ostatnio po Niezbyt tęgą księgę. Tytuł jest adekwatny do wyglądu książki. Jest ładnie wydana, ma twardą oprawę i miłe dla oka ilustracje, ale przesadnie gruba nie jest. Nie ma nawet 100 stron. W środku dwadzieścia opowiadań. Bardzo krótkich, które mają niewiele ponad jedną stronę i tych znacznie dłuższych, które mają ich kilka. Bohaterowie są bardzo różni. Od wymyślonych stworzeń po ludzi, którzy mogliby być naszymi sąsiadami. Jest historia Yeti, który marzył o zdobywaniu kolejnych szczytów, a tych powoli zaczynało brakować. Pomocy szukał więc u lekarza, którzy udzielił mu rady i wskazał oryginalny, choć odległy cel wyprawy. Inne opowiadanie to historia mieszkającej w zegarze kukułki, która zamiast kukać zaczęła kichać i zegarmistrza, którzy próbował jej pomóc. Można także przeczytać o słoniu, który był wirtuozem gry na trąbie oraz o ślimaku, który przygotowywał się do startu w Wielkim Wyścigu z Przeszkodami o Puchar Królowej Pszczół. Takich historii o marzeniach, codzienności, wielkich planach i całkiem zwyczajnych problemach jest w książce Grzegorza Janusza więcej. Każda to osobne opowiadanie, które nie łączy się z ani z poprzednim, ani z następnym.
Dzięki temu można czytać tę książkę w każdej chwili. Można pochłonąć ją na raz, kiedy mamy wolny wieczór. Można sięgać po nią, kiedy na czytanie mamy jedynie kwadrans przed zaśnięciem. Bez względu na to czy przeczytamy ją w jeden, czy w kilka wieczorów lektura będzie taką samą przyjemnością. Niezbyt tęga księga to zbiór doskonale skonstruowanych, różnorodnych i ciekawych opowiadań. Każdy znajdzie wśród nich swoje ulubione. W sekrecie zdradzę, że nam najbardziej spodobało się to o drogowskazie, który zamiast wskazywać drogę postanowił sam wyruszyć w podróż. To jednak nasza opinia, Wasze serca być może podbije inna historia. A może zdecydują ilustracje. Stworzył je Wojciech Pawliński. Wszystkie doskonale pasują do historii, które mają obrazować, stanowią ich piękne uzupełnienie i każdemu z nich dodają uroku. Nam Niezbyt tęga księga przypadła do gustu, czyta się ją znakomicie, a poza tym pokazuje, w jaki sposób konstruować ciekawe opowiadania. A ta wiedza przyda się wszystkim tym dzieciom, które marzą o karierze pisarskiej. Z czystym sumieniem mogę polecić ją i przedszkolakom (zwłaszcza tym niecierpliwym, którym trudno słuchać książki dłużej niż pięć minut), jak i uczniom. Wszystkim się spodoba, bo to po prostu dobra książka, której czytanie sprawi czytelnikom przyjemność i umili czas!
Niezbyt tęga księga
Grzegorz Janusz
ilustracje Wojciech Pawliński
ADAMADA 2020
Ciekawa książeczka. Byłaby dobrym prezentem na Dzień Dziecka.
OdpowiedzUsuńA my z synem właśnie lubimy krótsze opowiadania :) Z chęcią sięgamy po takie książeczki :)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, sama nie przepadam za opowiadaniami, bo zwykle nie zdążę się zżyć z bohaterami. Ale dla dzieci czasem wybieram tą formę, właśnie na takie czytanki przed snem, to się super sprawdza, jak już bardzo nie mam siły im czytać dłuższej historii, a nie chcą iść spać. BTW, Zet też we wrześniu idzie do czwartej klasy ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnimi czasy bardzo lubię opowiadania, ale faktycznie przyszło to z czasem - kiedy byłam małą dziewczynką irytowało mnie to, że były zwyczajnie za krótkie - dopiero co się rozpoczęła bardziej sensowna akcja, a tu już koniec.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta forma trafi również do Tosi i będzie czytała opowiadania z przyjemnością :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich
U nas dzieciaki lubią takie zbiory opowiadań
OdpowiedzUsuńA ja lubię zbiory opowiadań, zwłaszcza do czytania przed snem :)
OdpowiedzUsuńA widzisz. Ja na przykład od zawsze lubiłam opowiadania. Po części na pewno było to podyktowane faktem, iż nie zawsze znajdywałam dłuższą chwilę na lekturę, a nie lubię przerywać czytania w trakcie rozdziału. ;) Lubiłam też tę niesamowitą kumulację formy, jaką można znaleźć w opowiadaniach. Nie sposób się pręży nich nudzić.
OdpowiedzUsuńTak więc zaintrygowałaś mnie tym zbiorem. Jak moje dzieci jeszcze trochę podrosną, być może ta pozycja trafi do naszej biblioteczki.
Ciekawa książeczka. Byłaby dobrym prezentem na Dzień Dziecka, tak mi się przynajmniej wydaje.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta książka lecę zamówić
OdpowiedzUsuńNa pewno bardzo dużo osób na ten blog będzie wchodziło.Mnie ten blog bardzo się podoba.
OdpowiedzUsuń