Podróże Tosi: na szlakach Beskidu Śląskiego
Plany były ambitniejsze, ale pokrzyżowały nam je pogoda i jeden z etapów Tour de Pologne. Całości nie udało się zrealizować, ale trochę pochodziliśmy. Ustroń, który po raz drugi wybraliśmy na naszą bazę wypadową, sprawdził się świetnie. Mieszkaliśmy w dzielnicy Zawodzie, skąd łatwo można wyruszyć zarówno na Równicę, jak i na Czantorię. I te dwa szczyty były na naszej liście wyprawowej.
Równicę po raz pierwszy zdobyłam mając nieco ponad dwa lata. Tosia musiała czekać na to nieco dłużej. Trzy lata temu w przypływie dziwnych pomysłów pojechaliśmy na nią samochodem. Nikomu tej opcji nie polecamy, zwłaszcza w niedzielne popołudnie. Najpierw mieliśmy problem, żeby znaleźć miejsce do parkowania, potem nie mogliśmy stamtąd wyjechać. W tym roku w ogóle nie planowaliśmy tam iść (ani tym bardziej jechać). A jednak poszliśmy. Czerwonym szlakiem prowadzącym z Ustronia Polany. W upalny dzień spacer po lesie nie był ani specjalnie uciążliwy, ani trudny. Kolejne wzniesienia pokonywaliśmy bez większych problemów i po godzinie byliśmy na miejscu. Ludzi było niewiele, bo godzina była dość wczesna (wychodziliśmy z pensjonatu przed 10). Mogliśmy, więc napawać się pięknymi widokami i błogą ciszą. W Gościńcu PTTK Równica zregenerowaliśmy siły i przybiliśmy pieczątkę w książeczce GOT. Tosia skorzystała ze znajdującego się tam toru saneczkowego, przyjrzała się stoiskom z pamiątkami i mogła ruszać w drogę powrotną. Znowu czerwonym szlakiem, ale teraz prowadził on nas do centrum Ustronia. Zatrzymaliśmy się przy Kamiennym Ołtarzu, czyli miejscu, w którym w XVII wieku odbywały się nabożeństwa ewangelickie i po godzinie dotarliśmy do miasta. Szlak był dość stromy i kamienisty (jak chyba wszystkie w tej okolicy). Po drodze spotykaliśmy wielu mniej i bardziej przygotowanych turystów, w przeciwieństwie do drogi w górę, kiedy towarzyszyły nam jedynie dwie osoby.
Inną górską wycieczkę odbyliśmy kilka dni wcześniej. Plan był ambitny. Chcieliśmy zdobyć Wielką Czantorię (wspomagając się dojeżdżającym na Polanę Stokłosicę wyciągiem), a potem przejść górą aż do Wisły. Naszym celem było znajdujące się tam Schronisko na Soszowie. Wyruszyliśmy tuż po dziewiątej. Wjazd wyciągiem zdecydowanie skrócił wycieczkę i pozwolił zachować siły. Wejście na Wielką Czantorię zajęło nam mniej niż pół godziny. Na jej szczycie wspięłyśmy się jeszcze na wieżę widokową. Niestety, chmury uniemożliwiły nam podziwianie pełnej panoramy, ale coś dostrzec się udało. Ze szczytu ruszyliśmy w stronę Soszowa. Trasa nie była specjalnie trudna, w większości szliśmy w dół albo po prawie płaskim terenie. Podejście czekało nas jedynie na samym końcu. Schronisko na Soszowie było kolejnym, w którym udało nam się nie spotkać tłumów ludzi. Zgromadzeni wokół niego turyści zajęli wszystkie dostępne ławki, ale nie możemy tu mówić o jakimkolwiek przepełnieniu. Było cicho, spokojnie i kameralnie. W sam raz na ten wyjątkowy czas, w jakim się znajdujemy.
W ogóle Beskidy okazały się dobrym wyborem na te wakacje. Turystów naprawdę nie było więcej niż trzy lata temu (choć tego się baliśmy słysząc o tym, że wszyscy zostają w Polsce). W centrum Ustronia i Wisły oczywiście ludzi nie brakowało, ale do tłumów w Karpaczu albo na Krupówkach naprawdę było daleko. Na szlakach turystów można było spotkać, ale zdarzały nam się naprawdę długie odcinki, kiedy nikogo nie spotykaliśmy. Każde z odwiedzonych przez nas miejsc oferowało nam niesamowite widoki, więc jeśli jeszcze szukacie pomysłu na tegoroczne wakacje albo wczesną jesień i myślicie o polskich górach, to Beskid Śląski może być strzałem w dziesiątkę.
Bardzo ładne widoki. Kiedyś zawitam w tamte okolice.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki, ja w domu w wakacje... Ale wam dobrze, takie śliczne widoki!
OdpowiedzUsuńO, moje tereny - a tak dawno nie byłam w Beskidach na szlaku
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie bylam. A widzę, że warto, właśnie szukamy czegoś na parę dni.
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie wpisy bo jakoś nigdy nam nie po drodze w tamte strony
OdpowiedzUsuńAle tam pięknie! Od jakiegoś czasu myślę o wycieczce w te rejony, ale cały czas coś mi w tym przeszkadza. Czas w końcu się zmobilizować! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam rodzinne podróże, choć nie zawsze bywa tak kolorowo i lekko szczególnie z małymi dziećmi. 😉Nigdy nie byłam w Beskidach, ale moim marzeniem jest odwiedzić wszystkie góry. Tatry i Bieszczady zaliczone. 😃
OdpowiedzUsuńPięknie tam i warto pokazywać dzieciom Polskę. My w tym roku Karkonosze, ciekawa jestem jak spodobają się moim synom góry
OdpowiedzUsuńMam 3-latka i jeszcze wolę miejsca, w których łatwo dziecku się przemieszczać, np. hulajnogą albo rowerkiem biegowym. Wówczas pakujesz tylko lunch box, okulary przeciwsłoneczne i bidon. Nie można sobie raczej pozwolić na wózek w takich terenach, ale na pewno zainspirowałaś mnie na wycieczkę za 2-3 lata :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa Wielkiej Czantorii byliśmy ostatnio w 2016. Pogoda wytrzymała do końca wycieczki. Akurat byliśmy w Ustroniu na wczasach. Wycieczkę zaczęliśmy w centrum chyba żółtym szlakiem, a schodziliśmy od strony wyciągu na tą polanę. Ludzi na szlaku było niewiele. Planowaliśmy jeszcze Baranią Górę, ale niestety pogoda nie pozwoliła. Do końca pobytu ostro lało.
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
Brzmi jak udany wypad w góry! Równica jest zawsze piękna, a widoki z niej naprawdę nie mają sobie równych. Spacer czerwonym szlakiem z pewnością był przyjemny, zwłaszcza w tak słoneczny dzień. Dobrze, że udało się Wam uniknąć tłumów i napawać pięknem przyrody w spokoju ;). Beskidy rzeczywiście potrafią zaskoczyć swoją urodą i nieskazitelnym spokojem. Sama za niedługo się tam wybieram, ponieważ moja firma organizuje w tamtejszych okolicach wyjazd integracyjny.
OdpowiedzUsuńPrzyznam że zaciekawiło mnie to miejsce i chętnie je odwiedzę.
OdpowiedzUsuń