Gra(my) w piątki: "Alicja w krainie słów" (Wydawnictwo Egmont)

Ze swojego dzieciństwa pamiętam przede wszystkim gry, w których chodziło o to, żeby wykonując kolejne rzuty kostką, jak najszybciej dotrzeć na ostatnie pole na planszy. Czysta przyjemność. Wygrana zależała od szczęścia, a nie umiejętności. Czy te gry były złe? Oczywiście, że nie, w graniu w planszówki chodzi przecież przede wszystkim o dobrą zabawę. Są jednak gry, które oprócz rozrywki, dają graczom jeszcze możliwość rozruszania szarych komórek.


Właśnie w stronę takich gier najczęściej kierujemy wzrok, kiedy szukamy jakiejś nowej planszówki, która spodobałaby się całej naszej rodzinie. Te dające jedynie rozrywkę zawsze opierają się na tych samych zasadach, więc 2-3 pudełka są w zupełności wystarczające. Kolekcję tych, przy których musimy nieco pogłówkować, uzupełniamy cały czas. Podczas ostatnich poszukiwań wpadłyśmy na Alicję w krainie słów. Tytuł gry od razu wywołuje skojarzenia z tytułem pewnej książki. Skojarzenia tego nie trzeba przeganiać, bo gra bardzo nawiązuje do książki Lewisa Carolla. Grając w nią będziemy mieli szansę poczuć się jak bohaterowie książki. Warto jednak od razu zaznaczyć, że znajomość książki (albo filmu) o przygodach Alicji nie jest konieczna.



Przyda się za to spory zasób słów. Dlaczego? Bo w tej grze właśnie słowa przydadzą się najbardziej. Nie będziemy ich wymieniać jednak tak jak nam się podoba. Kategorie narzucają karty. Będą nam potrzebne słowa związane między innymi z malarstwem, kawiarnią, górami, zabawkami i placem zabaw. Kategorie mają dwa stopnie trudności. Prostsze, w prawym dolnym roku zostały oznaczone dodatkową ikoną. Tych właśnie kart użyjemy grając w Alicję w krainie słów z najmłodszymi graczami (gra przeznaczona jest dla osób powyżej dziesiątego roku życia). Oprócz kart tematów potrzebne nam będą również karty liter. Mają one cztery kolory (niebieski, zielony, fioletowy i czerwony). Do wariancie podstawowym używamy dwóch (niebieskich i fioletowych). Przed rozpoczęciem rozgrywki tasujemy je i układamy na osobnych stosach. Z każdego z nich wyciągamy po jednej karcie. Wskazane na nich litery pokazują nam, których liter nie będziemy mogli użyć wymieniając wyrazy związane z wylosowaną przez nas kategorią. Proste, prawda?



Tak się tylko wydaje! Utrudnienia pojawiają się na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim mamy litery, których nie możemy użyć. To bardzo mocno ogranicza liczbę słów, które mogą zostać użyte. Jednocześnie z tego powodu musimy uruchomić naszą wyobraźnię i zajrzeć w najciemniejsze zakamarki umysłu. Ogranicza nas również czas. Jego upływ wskazuje nam grający imbryk! Miły dla oka gadżet, który nie tylko wyznacza czas gry, ale także ją dodatkowo umila. 



Nie chcę tym razem zbyt dokładnie opisywać wszystkich zasad Alicji w krainie słów. Po pierwsze dlatego, że nie są one przesadnie skomplikowane, a sama rozgrywka jest dość szybka i całkiem emocjonująca. Punkty otrzymują gracze, którym uda się najdłużej utrzymać w rozgrywce, czyli w następujących po sobie kolejkach, wymieniać nowe wyrazy spełniające warunki obowiązujące w danej rundzie (zwanej przez twórców gry fazą rozmowy, oprócz nich jest jeszcze faza "nakrycie stołu" i "sprzątanie"). W wariancie zaawansowanym każda z faz jest znacznie dłuższa niż w wariancie podstawowym. Wtedy też używamy wszystkich kart postaci, wszystkich żetonów i trzech kart liter. Imbryk ustawiamy na 10 sekund (w wariancie podstawowym gra on 5 sekund dłużej). To opcja dla naprawdę wprawionych graczy. Czy bardziej satysfakcjonująca?



Tego powiedzieć nie można. Każdy będzie grał na odpowiednim dla siebie (i pozostałych graczy) poziomie. My, grając z Tosią, wybraliśmy poziom podstawowy. I choć mogłoby wydawać się to proste, łatwe i przyjemne nie raz patrzyliśmy na siebie bezradnie szukając w głowie pomysłu na choćby jeden wyraz, który spełniałby wszystkie wymagania danej rundy. Było przy tym sporo śmiechu, bo (szczególnie mi) zdarzało się powtarzać niektóre słowa kilkukrotnie. Gry na pewno nie można nazwać prostą, warto wybierając ją na prezent sugerować się dolną granicą wieku. Dla młodszych dzieci gra może być jeszcze zbyt trudna i niepotrzebnie się do nie zniechęcą. Starszym powinna przypaść do gustu i zapewnić nie jedną emocjonującą i pełną uśmiechu zabawę. Tosia gra w Alicję nie tylko z nami. Równie często wyciąga ją z pudełka, żeby pobawić się nią sama. Trenuje zawzięcie, żeby mieć w rozgrywce z nami większe szanse. Choć z tymi szansami, jak wspomniałam wcześniej, bywa różnie. Wiele razy zdarzało jej się szybciej wpaść na odpowiednie słowo. Szanse są więc równe i to jest w tej grze najlepsze!



Alicja w krainie słów

liczba graczy 3-8 osób

czas rozgrywki 25 minut

wiek 10+

EGMONT 2020


https://egmont.pl/


Komentarze

  1. Ostatnio akurat klimaty "Alicji..." są nam bardzo bliskie,więc sami chętnie byśmy pograli - tylko Junior jeszcze trochę za mały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten dzbanuszek autentycznie mnie urzekł - więc zaopatrzymy się na przyszłość :)

      Usuń
  2. Lubię Alicję w Krainie Czarów, a więc myślę, że ta gra także przypadłaby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobają mi się ilustracje tej gry. Myślę, że to świetny pomysł na prezent dla malucha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna grafika. Co prawda mam 7 latkę, ale z pewnością się skuszę, albo da radę albo poczekamy chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Alicję w każdej postaci i grę zdecydowanie mam w planach na najbliższą przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialna jest ta gra choć na początku, trochę nas zakręciły te zasady 😂🙈

    OdpowiedzUsuń
  7. Super zabawa, podobają mi się ilustracje w tej grze. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przede wszystkim graficznie bardzo fajnie to wygląda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz