Recenzja przedpremierowa: "Strażniczka Słońca" (Wydawnictwo Literackie)
Są książki, które na zawsze zapadają w pamięć. Wśród wielu przeczytanych przeze mnie powieści dla dzieci, szczególne miejsce zajmuje Śnieżna siostra Mai Lunde. Czytałam ją z Tosią nieco ponad rok temu. Do dziś pamiętam towarzyszące nam emocje i wielki zachwyt w nas budziła. To piękna poetycka opowieść o wielkiej stracie i tęsknocie, którą trudno ukoić. O zimie, która czasem trwa zbyt długo. Jeśli nie słyszeliście o tej książce, zajrzyjcie TUTAJ, a wszystkiego się dowiecie. Na zdjęciach zobaczycie również niezwykłe ilustracje autorstwa Lisy Aisato, które dodały tej opowieści dodatkowego uroku i budziły nasz zachwyt. Czekałyśmy niecierpliwie na nową książkę tego wyjątkowego duetu. I w końcu się doczekałyśmy!
Już patrząc na sam tytuł czytelnik może podejrzewać, że klimat nowej książki Mai Lunde będzie zupełnie inny. Strażniczka Słońca jawi się jako opowieść pełna gorących dni, kwitnących krzewów, kolorowych kwiatów i soczystych owoców. Tak jednak nie jest. W mieście, w którym mieszka główna bohaterka historii Lilia, słońce nie świeci. Dziewczynka nie wie, czym są zmieniające pory roku, nie wie, co to jest opalenizna. Nie mruży oczu w bardzo słoneczne dni. To, co dla nas jest normalne, czego czasem nawet nie dostrzegamy dla mieszkańców tej wioski jest jedynie wspomnieniem. Najmłodsi mieszkańcy nie przeżyli jeszcze ani jednej prawdziwej wiosny, ani jednego prawdziwego lata. Dorośli pamiętają, ale coraz słabiej. Nikt nie wie, co stało się ze słońcem. Nikt nie wie, czy słońce kiedykolwiek do nich wróci. Nie wie tego również dziadek Lilii. Mężczyzna opiekuje się wnuczką sam niemal od jej urodzenia. Cała rodzina zmarła, kiedy Lilia była maleńka. Dziewczynka nie wie jednak, co dokładnie się stało, ponieważ dziadek nie chce z nią na ten temat rozmawiać. Starszy pan w ogóle jest tajemniczy i niezbyt wylewny w okazywaniu uczuć, ale Lilia jest z nim szczęśliwa. Troszczą się o siebie wzajemnie.
I właśnie ta troska okazana przez wnuczkę, staje się przyczynkiem do opisanej w książce historii. Pewnego dnia dziadek zostawia w domu drugie śniadanie. Lilia wie, że mężczyzna (podobnie jak ona i wszyscy inni mieszkańcy wioski) nie dojada, więc nie może pozwolić na to, żeby był jeszcze bardziej głodny. Udaje się do szklarni, w której pracuje dziadek. Nie znajduje tam mężczyzny. Za to jej uwagę zwraca coś innego, a nogi niosą ją w innym kierunku. Co wydarzy się później? Nie wiem, ile mogę Wam zdradzić. Może tylko (i aż tyle), że Lilia złamie zasady, które ustalił jej dziadek, nawiąże przyjaźń z pewnym chłopcem, znajdzie wielkie zapasy jedzenia, którego mieszkańcom jej wioski tak brakuje. Spotka też przedziwną, napawającą lękiem kobietę, która okaże się tytułową Strażniczką Słońca. To przez nią w miejscowości, w której mieszka Lilia nigdy nie świeci słońce. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie musicie poszukać razem z główną bohaterką i jej towarzyszem.
Są takie książki, przy których recenzowaniu brakuje mi słów. Taką książką była Śnieżna siostra, nie wiedziałam, co o niej pisać, żeby nie zniszczyć tkwiącej w niej magii. Teraz przyszedł czas na Strażniczkę Słońca. Nie miała łatwego zadania, musiała sprostać pokładanym w niej nadziejom. I sprostała. To piękna opowieść o miłości, rodzinie i przyjaźni. O bólu i stracie tego, co ważne (a może i najważniejsze). O wielkiej odwadze, której często nam brakuje. O wierności swoim przekonaniom i gotowości niesienia pomocy najsłabszym. W tej książce znajdziecie opowieść o życiu. Wszystkich jego blaskach i cieniach. O przeszkodach, które w nim napotykamy i sposobach ich pokonywania. Czytając ją przechodzi się przez szkołę życia. Ważną i piękną. Z niezwykłym tekstem wspaniale współgrają przepiękne ilustracje. To prawdziwe dzieła sztuki, obrazy, które bez wahania zawiesiłabym w swoim domu, żeby móc każdego dnia zachwycać się ich pięknem i czerpać z nich siłę na codzienne zmagania. Ilustracje są przepiękne i zachwycają każdego, kto na nie patrzy. Podobnie jak książka, do której zostały stworzone. Niezwykła lektura na nadchodzącą wiosnę. Przyznam, że trochę Wam zazdroszczę, że dopiero będziecie się nią delektować!
Strażniczka Słońca
Maja Lunde
ilustracje Lisa Aisato
tłumaczenie Milena Skoczko
Wydawnictwo Literackie 2021
(książka ukaże się 24 marca 2021 r.)
Kolejna książką, która przeznaczona dla dzieci, ale sama z chęcią bym po nią sięgnęła
OdpowiedzUsuńNie znam tej, ani poprzedniej ksoazki. Jednak ich fabuła tak mnie zaintrygowało, że z wielką chęcią sama po nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńWidzę, że polecasz kolejną piękną książkę... Bo wszystkie, które wymieniłaś w tym wpisie, są magiczne :-)
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona i zakochana w obu książkach tej serii, bardzo trafiły do mnie, cennymi przekazami, ale też cudowną oprawą graficzną. <3
OdpowiedzUsuńzazdrość, zazdrość, bo przede mną oba tomy ;-). Już nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńJa sama uwielbiam czytać powieści dla dzieci, nadrabiam zaległości z dzieciństwa. Uwielbiam tą magię w dziecięcych książkach.;-)
OdpowiedzUsuńNIe znam pozycji Mai Lunde dla dzieci, ale chetnie poszukam. Jej ksiazki dla doroslych zrobily na mnie duze wrazenie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie znam tej pozycji, a brzmi bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńMnie urzekły te ilustracje :)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszałam o książkach tej autorki :)
OdpowiedzUsuńIlustracja okładkowa jest przepiękna, więc jeśli te wewnątrz książki jej dorównują, to można wysnuć wniosek, że to idealny tytuł na prezent! Tak niezwykłe historie to podarunek, który podwójnie cieszy: przyjemnością z lektury i wartościowym przekazem, który na dłużej pozostaje w głowach mniejszych i większych czytelników. :)
OdpowiedzUsuń