"Swiftowie" (Wydawnictwo Znak Emotikon)
Lubicie książki z dreszczykiem? Myślę, że tak. Te historie mają w sobie coś takiego, co przyciąga czytelników. Kontrolowany strach okazuje się bardzo przyjemnym doświadczeniem, więc ciągniemy do tego typu lektur. A jeśli dodamy do nich jeszcze element humoru i szczyptę zaskoczenia, to otrzymamy książkę, od której bardzo trudno będzie się odezwać. Książkę, którą pochłonie się niemal jednym tchem. Mimo prawie 500 stron do przeczytania!
Taką właśnie książką są Swiftowie, jedna z ostatnich nowości wydanych przez Znak Emotikon. Wypatrzyłam ten tytuł już dawno, pokazałam Tosi okładkę i opis fabuły. Od razu wiedziałyśmy, że to książka dla nas. I nie pomyliłyśmy się. Rodzina Swiftów jest ekscentryczna i bardzo wyjątkowa. Kiedy o nich poczytacie, na pewno skojarzą się Wam z filmową rodziną Addamsów. Swiftowie nie są jednak ich kopią, są tak oryginalni, że wiele razy przecierałyśmy oczy ze zdumienia. Po raz pierwszy na początku książki. Główni bohaterowie brali udział w pogrzebie. Niby nic wyjątkowego. Każdy z nas, raz na jakiś czas musi, niestety, w pogrzebie uczestniczyć. Jednak pogrzeb opisany w tej książce nie był prawdziwym pogrzebem, tylko jego inscenizacją. Zarządziła ją ciotka Schadenfreude, matriarchini rodu Swiftów. Nie była to pierwsza tego typu próba. Ciotka chciała, żeby jej pogrzeb był doskonały i, żeby rodzina była do niego dobrze przygotowana. Niestety, jak to często bywa, wiele elementów wymagało jeszcze dopracowania. Na razie nie było na to czasu, ponieważ Swiftowie szykowali się do zjazdu rodzinnego. Do rodzinnej posiadłości mieli przybyć bliżsi i dalsi członkowie rodu. Rodu wyjątkowego, w którym los każdego określony zostaje w dniu jego narodzin. Jak to możliwe? Wszystko za sprawą nadawanych Swiftom imion. Imiona pochodzą ze specjalnego słownika i są, delikatnie mówiąc, oryginalne. Nie chcę tu pisać jakie, bo odbiorę Wam przynajmniej część przyjemności płynącej z lektury. Zdradzę tylko, że główna bohaterka ma na imię Breweria. Uwielbia awantury, nie stroni od wybryków, uwielbia zakamarki, tajemne przejścia, zagadki i tajemnice. Kiedy ją poznajemy nawet nie spodziewa się, że największa zagadka z jaką będzie musiała się zmierzyć jest przed nią. W trakcie wielkiego Zjazdu Rodzinnego ktoś zrzuci ze schodów ciotkę Schadenfreude! Breweria będzie chciała wyjaśnić tę sprawę i znaleźć winnego... Czy jej się uda?
Jeśli ktoś szuka książki, którą zachwycą się dzieci w wieku szkolnym, to już nie musi szukać. Swiftowie Beth Lincoln sprawdzą się w tej sytuacji znakomicie. Być może, ze względu na płeć głównej bohaterki, ktoś uzna, że to historia przede wszystkim dla dziewczynek. Radzę jednak porzucić uprzedzenia i zaproponować lekturę Swiftów także chłopcom. Spodoba się wszystkim, bo dużo w niej emocji, ciekawych wydarzeń i zaskakujących zwrotów akcji. Są bardzo oryginalni bohaterowie, ich niezwykły dom i tajemniczy wypadek. Akcja rozwija się szybko, bohaterowie nie pozwalają się czytelnikom nudzić. Z tych właśnie powodów, tę dość grubą książkę, czyta się błyskawicznie. I z uśmiechem na ustach. Także wtedy, kiedy spogląda się na ilustracje autorstwa Claire Powell. Rysunki doskonale wpasowały się w treść i stanowią jej dopełnienie. Moją szczególną sympatię zyskały niewielkie grafiki, w które wkomponowane zostały tytuły kolejnych rozdziałów. Są przepiękne! Przeczytajcie książkę, obejrzyjcie ilustracje i pokochajcie Swiftów tak samo jak my.
Swiftowie
Beth Lincoln
ilustracje Claire Powell
tłumaczenie Rafał Lisowski
Znak Emotikon 2023
https://znakemotikon.pl/
Czytałam o tej książce dużo dobrego na Instagramie, Twoja recenzja również zachęcająca. Podoba mi się ta mała domu, lubię takie mały 😍 Asia z Pisane z uśmiechem
OdpowiedzUsuńSpróbuję namówić moich młodych klubowych czytelników za zabranie się za prawdziwą cegłę, przygoda ciekawie się zapowiada, powinno się udać. Izabela Bookendorfina
OdpowiedzUsuńNie mam juz komu polecić takie pozycji, ale na pewno swietna
OdpowiedzUsuń