"Dinks" (Wydawnictwo Mamania)

Myślę, że każdy miłośnik literatury dziecięcej zna nazwisko Martina Widmarka i czytał przynajmniej jedną książkę jego autorstwa. Jestem też pewna, że każdy, kto  przywiązuje wagę do oprawy graficznej książek, które czyta, zna nazwisko Emilii Dziubak. A czy wiecie, że kilka lat temu ci twórcy połączyli siły i stworzyli kilka wspólnych książek? Tyczka w Krainie Szczęścia, Dom, który się obudził i Długa wędrówka to trzy niesamowite książki, które na dobre zadomowiły się w naszej biblioteczce. Miałyśmy nadzieję, że Martin Widmark i Emilia Dziubak stworzą kolejne książki, które tak samo nam się spodobają. I stworzyli...

W tym miesiącu swoją premierę miała książka Dinks. Jej bohaterami są dwaj bracia. Rutger jest wynalazcą, który całe dnie spędza w swoim warsztacie. W tym czasie, Walter, drugi z braci, zajmuje się w tym czasie domem. Pracy jest mnóstwo, bo zbliżają się święta. Zmęczony przygotowaniami Walter głośno zastanawia się, czy Rutger umiałby stworzyć jakiś wynalazek, który mógłby go trochę odciążyć. I Rutger taki wynalazek tworzy. Od tej pory Walterowi będzie pomagał tytułowy dinks. Urządzenie nieduże, ale pomocne i przydatne. Bardzo pomaga Walterowi. Niestety, tylko na początku. Szybko okazuje się, że dinks przestaje być pomocnikiem, a staje się raczej przekleństwem. Urządzenie zaczyna żyć swoim życiem i regulować życie braci. Dinks zaczyna nimi rządzić, narzucać swoje zdanie. Sytuacja staje się bardzo trudna i bracia nie wiedzą, co robić...


Nowe technologie są stale obecne w naszym życiu. Z każdym tygodniem coraz bardziej. Korzystamy z nich, bo ułatwiają nam życie, a niektórych rzeczy nie da się już bez nich robić. Dinks to przestroga przed nierozważnym korzystaniem z nich. Kiedy już powierzamy im swoje życie, możemy łatwo stracić nad nim kontrolę. A to bardzo niedobra sytuacja. Musimy więc z nowych technologii korzystać rozsądnie i rozważnie. Ta książka pięknie pokazuje, co może się stać, kiedy zaczniemy do technicznych nowinek podchodzić bezkrytycznie. Dobrze, żeby przeczytały ją dzieci. Dobrze, żeby każdy rodzic o tej historii ze swoim dzieckiem porozmawiał. A oprócz mądrego przesłania, jest w tej książce coś jeszcze. Co? Oczywiście piękne ilustracje Emilii Dziubak. Każda z nich to małe dzieło sztuki. Ktoś może powiedzieć, że takie ilustracje nie pasują do książki o technologii. Moim zdaniem pasują doskonale. To piękna historia i nie wyobrażam jej sobie bez pięknych ilustracji. Stanowią je oryginalne, a jednocześnie idealne dopełnienie i sprawiają, że ta wyjątkowa historia staje się jeszcze bardziej niezwykła!


Dinks

Martin Widmark

ilustracje Emilia Dziubak

tłumaczenie Marta Dybula-Ostholm

Mamania 2023


Komentarze

  1. Nie po drodze mi z literaturą dziecięcą, ale na pierwszy rzut oka, podobają mi się ilustracje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ilustracje są naprawdę świetne, a treść także zapowiada się naprawdę interesująco.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz