"Sezon na zielone kasztany" (Wydawnictwo Literatura)
Lato to doskonały (a może nawet najlepszy) czas na czytanie. Mam taki zwyczaj, że na każdy wyjazd jedną książkę zabieram z domu, a kolejną kupuję na miejscu. Robię tak od bardzo dawna. W zasadzie chyba od zawsze, bo pamiętam, jak dawno, dawno temu (bo jeszcze w latach 80.) rodzice kupili mi Heidi. Doskonale pamiętam Niespokojne godziny Ireny Jurgielewiczowej, które kupiłam będąc na kolonii w Zakopanem. A gdybym dziś miała naście lat i miała kupić jakąś książkę, to wybrałabym Sezon na zielone kasztany Barbary Kosmowskiej.
Są tacy, który najbardziej lubią literaturę fantasy, inni wolą kryminały, a jeszcze inni powieści historyczne. Każdy, raz na jakiś czas sięga jednak po powieści obyczajowe. I Sezon na zielone kasztany jest właśnie powieścią obyczajową. Powieścią, co tu dużo mówić, bardzo interesującą i bliską młodemu czytelnikowi. Książka ma kilkunastu bohaterów. Co ich łączy? Przede wszystkim to, że chodzą do jednej szkoły. Potem okazuje się, że cech wspólnych mają znacznie więcej. Na początku poznajemy Igę. Do tej szkoły chodzi od niedawna, wcześniej mieszkała na wsi. Teraz jej mama zarobiła już odpowiednio dużo pieniędzy i mogła kupić dla nich mieszkanie w mieście. To miało wszystko zmienić. Od tej pory mama miała mieć dla Igi znacznie więcej czasu. Niestety, na razie Iga musi na to poczekać. Musi też odnaleźć się w nowej szkole i wśród nowych znajomych. To nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli brakuje wsparcia ze strony mamy. Mamy, która w swojej pracy zawodowej pomaga dzieciom i młodzieży. Przychodzi także do szkoły, w której uczy się jej córka i w trakcie specjalnego spotkania rozmawia z uczniami. Nagle okazuje się, że młodzi ludzie mają wiele pytań i wiele problemów. Kolejne rozdziały tej książki poświęcone są właśnie im. Są problemy rodzinne, rozwody rodziców, usilne próby sprostania wymaganiom rodziców, tęsknota za bliskimi, którzy odeszli, alkoholizm rodziców, nieobecność rodzica w życiu dzieci.
Ta książka jest tak prawdziwa, że aż boli. Zaboli szczególnie dorosłych, bo uświadomi, że często sami sprawiają swoim dzieciom ból. Robią to mniej lub bardziej świadomie, ale niestety robią. Jeśli przeczytają tę książkę, może przemyślą swoje postępowanie i zastanowią się nad decyzjami jakie podejmują. A co Sezon na zielone kasztany da młodym czytelnikom? Otuchę. Uświadomi, że wszyscy borykają się z problemami. Choć na pierwszy rzut oka może się im wydawać, że koleżanki i koledzy z klasy mają idealne życie. Wiele z nich dobrze się kamufluje i ukrywa przed otoczeniem swoje największe zmartwienia. Czytelnicy pewnie odnajdą wśród bohaterów siebie i ludzi, których znają. Może odnajdą w niej również sposób na rozwiązanie swoich kłopotów albo znajdą w sobie odwagę, żeby o swoich zmartwieniach komuś opowiedzieć. Myślę, że to jedna z najlepszych książek dla młodych czytelników jaka w ostatnim czasie powstała. I warto, żeby przeczytał ją każdy, kto ma naście lat.
Sezon na zielone kasztany
Barbara Kosmowska
Wydawnictwo Literatura 2023
wiek 14+
https://www.wydawnictwoliteratura.pl/
Fajna, książkowa tradycja! Ja też na każdy wyjazd zabieram jakąś książkę, ale z kolei raczej nie kupuję nic na wyjeździe. Chociaż czasami buszuję w tych takich punktach z tanimi książkami i uda się znaleźć coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu tytułu książki to: "„W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle" – podawał hasło łącznik w „Stawce większej niż życie". „Zuzanna lubi je tylko jesienią" – odpowiadał Kloss." :)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja. Na wakacje - jak znalazł.
Kojarzę tę lekturę i myślę, że będę polecać ją różnym nastolatkom.
OdpowiedzUsuńMoja córka czytała i mówiła że jej się podobała ta książka.
OdpowiedzUsuń