Gra(my) w piątki: "Ubongo Travel" (Wydawnictwo EGMONT)
Kilka lat temu kupiłam dla nas zestaw gier podróżnych. W małych kartonikach, które łatwo ze sobą zabrać. Gry, do których nie potrzeba przygotowywać zbyt wiele miejsca i takie, które nie zajmują zbyt wiele miejsca wśród bagażu. Kiedy je kupowałam miałam nadzieję, że będziemy w nie grać. Pewności jednak nie miałam i podejrzewałam, że może nam na rozgrywki zabraknąć czasu albo sił. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że znaleźliśmy i czas, i ochotę. Gry zabieramy ze sobą wszędzie i gramy w nie w każdy wakacyjny wieczór. W tym roku do naszego wakacyjnego zbioru dołączy nowa gra. Gra, którą doskonale znamy i bardzo lubimy.
Stworzoną przez Grzegorza Rejchtmana grę Ubongo wydano już w wielu różnych wersjach. Najbardziej lubię chyba tę podstawową, ale dla odmiany, często sięgamy również po jej inne warianty. Teraz będziemy mogli z nią również podróżować i to właśnie w tej uwielbianej przeze mnie podstawowej wersji. Nieduże pudełko, a w nim 32 planszetki z 64 zadaniami i 4 komplety kafelków (po jednym dla każdego z graczy). Planszetki są dwustronne. Jedną ze stron oznaczono literą A, drugą literą B. Te pierwsze to prostsza wersja gry, te z literą B są nieco trudniejsze. Karty układamy na stole (liczbę kart, których używamy uzależniamy od liczby graczy biorących udział w rozgrywce), każdemu z graczy dajemy jeden komplet kafelków. Ustalamy też, czy gramy w prostszą czy trudniejszą wersję gry. Jedna rozgrywka obejmuje 8 rund. Na początek każdej z nich gracze biorą ze stosu jedną planszetkę, jednocześnie odwracają na właściwą stronę i rozpoczynają układanie. Kafelki muszą pokryć białe pole na planszetce. Ten, kto pierwszy ułoży je w odpowiedni sposób, krzyczy "Ubongo" i rozpoczyna odliczanie do 20 (jeśli gramy w wariant prostszy) lub do 30 (jeśli wybraliśmy wariant trudniejszy). Zwycięzca otrzymuje punt zwycięstwa i otrzymuje planszetki tych, którzy w ciągu dodatkowych 20 lub 30 sekund swoich zadań nie zdążyli ułożyć. Po 8 rundach wszyscy podliczają zdobyte punkty. Wygrywa oczywiście ten, kto zgromadził ich najwięcej.
Nie jestem mistrzynią Ubongo. Uwielbiam tę grę, ale bardzo rzadko wygrywam. Moja rodzina radzi sobie zdecydowanie lepiej. Nie przeszkadza mi to jednak w czerpaniu przyjemności w graniu w nią. Lubię ją za szybką i emocjonującą rozgrywkę. Za wyścig z czasem i świetną okazję do gimnastyki umysłu. Bawię się przy niej dobrze i nawet, kiedy po raz kolejny przegrywam, uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Taka to już gra. Dla całej rodziny. Dająca radość i dzieciom, i dorosłym. Poradzą sobie z nią gracze w wieku szkolnym (twórcy adresują ją do dzieci od 7. roku życia). Myślę, że podróżna wersja Ubongo to dobra okazja do zapoznania się z tą grą. Jeśli Wam się spodoba, możecie bez wahania kupić pełną, dużą wersję, w którą gra się jeszcze lepiej i ciekawiej, bo mamy tam diamenty, które otrzymuje się za rozwiązane zadania. Dużym atutem tej gry jest również to, że można w nią grać w pojedynkę! Ja w ten sposób trenuję przed kolejnymi rodzinnymi rozgrywkami. Jest to więc gra dla każdego, kto lubi łamigłówki, proste zasady i zaskakujące zwroty akcji, to ta gra jest właśnie dla Was!
Ubongo Travel
liczba graczy 1-4
wiek 7-107
czas rozgrywki 15 minut
EGMONT 2025
Mam wrażenie, że tego typu gry nie znudzą się mnie i mężowi, wychowani na tetrisie uwielbiamy takie przestrzenne łamigłówki, dopasowywania brył, dwu lub trzywymiarowych. Izabela Bookendorfina
OdpowiedzUsuńDokładnie od razu też skojarzyłam grę tetris w jaką często dawniej grałam.
UsuńMoje córki kochają Ubongo! Niestety ma to do siebie, że łatwo się gubi.
OdpowiedzUsuń